Peacemaker Tries Hard! #1

Peacemaker ma pieska czyli „Peacemaker Tries Hard! #1” (spoilerowe streszczenie + wrażenia).

Streszczenie komiksu:

Peacemaker otrzymuje telefon od Amandy Waller. Prosimy go o pomoc przy rozbiciu szajki gangsterskiej zlokalizowanej w magazynie. Peacemaker przyjmuje zlecenie choć jest zdziwiony, że poproszono go o to ponieważ wypełnił wcześniejsze zobowiązania. Gang zostaje przez niego rozgromiony bez większych problemów. Wśród zgliszczy znajduje mopsa, którego zabiera ze sobą. Nazwał go… Bruce Wayne! Peacemaker wraca do przyczepy kempingowej gdzie zostawia psa. Na chwilę wychodzi do sklepu, żeby kupić dla psinki żarcie. Bruce’a nie ma w domu, kiedy Peacemaker wraca. Ktoś go porwał. Okazuje się, że za porwaniem stoi Brain. Mózg zmusza porwaniem Peacemaker do współpracy – chce, żeby wykradł dla niego próbkę dna Deathstroke’a, która zostanie wykorzystana do wyhodowania ciała dla Braina.

Wrażenia z komiksu:

Komiks ewidentnie skierowany jest dla fanów serialu „Peacemakera”. Wskazują na to odniesienie wizualne (m.in. wygląd Peacemakera, przyczepa kempingowa) oraz klimat bazujący na czarnym humorze – coś na wzór animowanej „Harley Quinn” tylko w łagodniejszej formie. Niestety nie bawiłem się przy komiksie tak jakbym chciał. Powodem jest humor, który został nadużyty. James Gunn potrafił wyważyć ilość humoru w serialu z powagą, akcją. W komiksie nie udało się tego odwzorować. Ilość humoru jest zbyt duża, czasami nie pasował do momentów. Humor negatywnie działał na przedstawienie głównego bohatera, który bardzo często był idiotą. Peacemaker jest inteligentnym gościem tylko odróżnia się wartościami. W komiksie widzimy, że do wszystkiego podchodzi zbyt lekką ręką, traktuje jako zabawę, co przekłada się na niechęć ludzi do niego.

Fajnym elementem było wprowadzenie mopsa. Zazwyczaj pupile wnoszą mnóstwo ciepła i chemii ze swoimi właścicielami, co pozwala na poruszenie dodatkowych wątków np. dobrze zostało to zrobione w „Nightwing”. Tu udało się tylko częściowo nakreślić relację. Stanowczo za mało czasu poświęcono, żeby odczuć więź i przywiązanie Peacemakera do czworonoga. Przełożyło to się na jego motywacje do misji dyktowanej porwaniem. Nie czuję, żeby piesek był dla Peacemakera na tyle ważny w życiu aby miał wszystko rzucić i ratować go.