Zły serial od DC? Opinia „Gotham Knights”

„Gotham Knights” dobiegło końca. Serial będzie moim „guilty pleasure”. Dlaczego?

W ogólnym rozrachunku jest to fatalna produkcja z wielu powodów. Producenci potrafili momentami psuć najlepsze motywy na rzecz kiepskich rozwiązań np. Dent kontrolujący chorobę jak za pomocą pilota (zamyka oczy i wywołuje drugiego siebie w myślach) czy podważanie kompetencji Trybunału Sów dobrze prowadzonego (słynne zabezpieczenia podczas przyjęcia).

Serial został zrealizowany w nastoletnim duchu. Wiecie, co to oznacza w rękach The CW – nasi bohaterowie są najlepsi (np. Turner od tak pokonuje Talona, potem innych dorosłych), w prawie wszystkim górują nad dorosłymi, masa z dupy problemów „rozwiązywanych” w najmniej potrzebnych momentach (brat Turner wywala siostrze pretensje, że nie podzieliła się faktami o swojej przeszłości, kiedy czas ich goni w magazynie) czy fatalnie pisane romanse (o zmoro, biczować osobę piszącą relację Harper – Stephanie).

Taniość wylewa się z serialu. Nie będę rozkładał na części typowo techniczne sprawy, bo nie znam się na nich. Ocenić mogę kostiumy. Ich właściwie nie ma. Talon chodzi w szmatach, po których nie mogę sobie przypomnieć wizerunku postaci, a Robin dostaje tani zestaw z Aliexpress, który nawet kolorystycznie nie nawiązuje do postaci. Wisienką na torcie była maska Batmana zasłaniająca fragment twarzy – właściwie czoło i oczy (tego typu maski kupowałem za 10zł pod kościołem na odpustach).

To tylko kilka wad. Jest tego więcej. Nie będę ich wymieniał, żeby nie kopać mocniej trupa (kasacja po 1 sezonie, brawo za słuszną decyzję). Niemniej znalazłem kilka zalet, dzięki którym nie uważam czasu za stracony np.

  • poszanowanie Trybunału Sów pokazując ich jako kompetentną, tajemniczą organizację trzęsącą Gotham (+ dobre wykorzystanie komiksowych motywów np. Elektrum, Alan Wayne).
  • Świetnie poprowadzony Dent z mocnym podkreśleniem źródła choroby psychicznej (lepiej mi wybrzmiało niż w komiksach). Co nieco czytałem o chorobach psychicznych i genetyczny aspekt mogą uznać za dobry kierunek. Nawet motyw muzyczny miał sens, jeśli pamiętamy, że muzyka jest wykorzystywana w medytacjach czy terapiach.
  • Skupienie się na jednej historii. Brak przedłużania całości nic nie wnoszącymi do życia zapychaczami (pozdrowienia od „Arrow”, „Flash” czy „Supergirl”).
  • Motyw rodzinny Stephanie, z którego płynęło konkretne przesłanie.