Batman v Superman (opinia po kilku latach)

„Batman v Superman”? Film, który lepiej oglądało mi się niż „Man of Steel”, co nie znaczy, że uważam go za lepszy.

Co podobało mi się w „Batman v Superman”? Utrzymanie mroczniejszej stylistyki, spójnej z „Man of Steel”. Klimat pasuje do produkcji i nadaje lepszego wybrzmienia napięciu pomiędzy Supermanem i Batmanem, które było dobrze budowane tak do połowy filmu. Audiowizualnie piękna sprawa, sceny akcji wypadają niesamowicie dobrze. Lubię nowe twarze z obsadzie, zwłaszcza Bena Afflecka, który przekonująco wypada w graniu doświadczonego, nieco zmęczonego życie, brutalniejszego Batmana na miarę obecnych komiksów. Oglądałem wersję podstawową i choć ona jest okrojona to o dziwo byłem w stanie wyciągnąć wszystko z historii, żeby nie czuć niedopowiedzeń (np. scena z wybuchem jest całkiem dobrze wytłumaczona przez Supermana, żeby uwierzyć dlaczego nie dostrzegł bomby).

Dlaczego lepiej oglądało mi się „Batman v Superman” niż „Man of Steel”? Myślę, że głównie leży to w tempie akcji. Brak tu losowego skakania po retrospekcjach, mniejsza liczba przeciągniętych scen z minimalną ilością akcji/znaczenia, akcji jest tu zdecydowanie więcej i lepiej zaprojektowana pod kątem wykorzystywania zdolności bohaterów (scena w magazynie).

Co nie podoba mi się w „Batman v Superman”? Ilość wątków wrzuconych w jeden film. Miałem wrażenie, że od pewnego momentu oglądam przynajmniej pięć filmów w jednym, co zaszkodziło tytułowemu motywowi i poszczególnym wątkom uniemożliwiło rozwinięcie czy znaczenie (np. pojawienie się Flasha jest tak wyczarowane z kapelusza, że nowy widz ma prawo czuć się zgubiony). Starcie Batmana i Supermana ucierpiało ingerencją Lexa, ponieważ cała podbudowa, która była solidna, straciła na swojej naturalności i przypadkowości – myślę, że najlepiej podsumowuje to pierwsze spotkanie Batmana i Supermana, które miało być ważnym, wyniosłym momentem, a wyszło dziwną zaczepką jak ze szkolnego korytarza, gdzie po zderzeniu barami usłyszysz „chcesz w mordę?” i chojrak ucieknie (a jeszcze ten w gorszej pozycji odpysknie mając nadzieję, że drugi to niedosłyszy). Z kolejnymi seansami mniej podoba mi się starcie Batman z Supermanem. Powodem jest brak dynamiki w walce i skąpe wykorzystywanie mocy przez Supermana, żeby Batman miał choć cień szansy w starciu (np. Batman tak powolnie wyjmuje granat, włącza go i rzuca, że Superman z 10 raz mógłby go połamać). Nie cierpię filmowego Luthora. Postać jest zbyt teatralna, humorystyczna, żebym miał dostrzec błysk geniuszu (przemalujcie włosy na zielono i nie odróżnię go od Jokera).

Nadal uważam, że ten film ukazał się zbyt wcześnie. Przynajmniej powinniśmy dostać solowego Batmana po „Man of Steel”, żeby na spokojnie wprowadzić bohatera, opowiedzieć jego historię, nabrać do niego ustosunkowania. Nie tylko pomogłoby mi to w zaangażowaniu się w konflikt, ale nawet lepiej można by go podbudować np. dać rozbudowaną scenę po napisach w formie początku „Batman v Superman”.

Podsumowując? Podobnie jak z „Man of Steel”. Film uważam, że najwyżej jest dla mnie „ok”, całkiem nieźle mi się go oglądało, ale za dużo mogę mu zarzucić, żeby uznać go za dobry czy godny polecenia z czystym sumieniem.