Superman. Na wszystkie pory roku (Opinia)

„Superman. Na wszystkie pory roku”? Jeden z kultowych komiksów o Supermanie, który musicie przeczytać!

Superman. Na wszystkie pory roku” to jedna z najbardziej cenionych i refleksyjnych historii o Człowieku ze Stali, napisana przez Jeffa Loeba i zilustrowana przez Tima Sale’a – duet, który wielokrotnie pokazywał, że potrafi z najprostszych fabuł wydobyć ogrom emocji. Składający się z czterech rozdziałów – każdy odpowiadający jednej porze roku – album kreśli portret Supermana nie przez spektakularne starcia, ale przez subtelne momenty budujące jego tożsamość. To opowieść o dojrzewaniu, zwątpieniu i potrzebie przynależności – o chłopaku ze Smallville, który nigdy nie przestał być człowiekiem, nawet gdy stał się ikoną.

Na pierwszy rzut oka to komiks, która nie próbuje wyważać otwartych drzwi. Ot, luźno opowiedziana geneza bohatera, jego pierwsze kroki w roli Supermana i klasyczne starcie z Lexem Luthorem. Jednak między wierszami Loeb i Sale opowiadają coś znacznie głębszego – o tym, co tak naprawdę czyni Clarka Kenta superbohaterem. Nie chodzi tu o moc, ale o wartości, które wyniósł z rodzinnego domu – empatię, dobroć i potrzebę niesienia pomocy nawet w najbardziej banalnych sprawach.

Każdy rozdział to spojrzenie na Supermana oczami innej osoby z jego otoczenia. Wiosna, prowadzona z perspektywy ojca Clarka, Jonathana Kenta, to intymny portret chłopaka, który zaczyna dostrzegać ciężar swojej wyjątkowości. Widać tu wrażliwość, niepewność, a jednocześnie siłę płynącą z rodzinnego wsparcia. Lato, widziane oczami Lois Lane, przedstawia Supermana jako postać mityczną – kogoś ponad codziennością, a jednocześnie oddanego mieszkańcom Metropolis. To momenty, w których heros ratuje nie tylko świat, ale też pojedyncze osoby – i to właśnie te drobne akty heroizmu mają największy wydźwięk.

Jesień wprowadza konflikt z Lexem Luthorem – bardziej psychologiczny niż fizyczny. To rozdział, w którym Superman konfrontuje się ze zwątpieniem, a jego pewność siebie zostaje zachwiana przez precyzyjną manipulację. Z kolei Zima to melancholijne zamknięcie historii, w którym wracamy do Smallville i obserwujemy, jak Clark odzyskuje wiarę w siebie – nie jako heros, ale jako człowiek. Ten rozdział ma największy ładunek emocjonalny – pokazuje, jak blisko ideału może być ktoś, kto ma dość pokory, by nie uważać się za idealnego.

Wisienką na torcie jest dodatkowa historia, dedykowana zmarłemu synowi jednego z twórców. To krótkie, ale rozdzierające opowiadanie o bezsilności bohatera wobec ludzkiego cierpienia, o tym, że nawet najwięksi nie są w stanie wygrać każdej walki. Właśnie ten fragment najmocniej uderza emocjonalnie – to opowieść o akceptacji, o stracie i o codziennym heroizmie osób zmagających się z ciężkimi chorobami. I o tym, że prawdziwą siłę pokazujemy nie wtedy, gdy zwyciężamy, ale wtedy, gdy trwamy.

W Polsce „Superman. Na wszystkie pory roku” doczekał się już kilku wydań, ale edycja DC Deluxe to bez dwóch zdań najpełniejsza forma tej historii. Większy format i wysokiej jakości papier wydobywają z ilustracji Tima Sale’a ich pełny potencjał – jego charakterystyczna kreska z nietypowymi proporcjami i akwarelowym tłem nabiera głębi, zwłaszcza w scenach panoramicznych. Każda strona oddycha spokojem, nostalgią i liryzmem, co doskonale koresponduje z tonem opowieści. Subtelny nadruk na okładce pod obwolutą to estetyczny smaczek, który sprawia, że komiks wyróżnia się na półce. Wydanie wzbogacono o liczne materiały dodatkowe – od scenariuszy i szkiców, przez okładki, aż po wywiady z twórcami. To fantastyczne zaplecze dla każdego fana, który chce zajrzeć za kulisy i poczuć, ile serca włożono w stworzenie jednej z najbardziej osobistych opowieści o Supermanie. A może nawet – jednej z najbardziej ludzkich.

Dziękuję Tantis za komiks. Sklep nie miał wpływu na moją opinię i tekst.