Green Lantern: Rise of the Manhunters – Recenzja

Recenzja może zawierać spoilery

Green Lantern: Rise of the Manhunters została wyprodukowana przez studio Double Helix, którego flagową pozycją jest chociażby „Silent Hill: Homecoming”. Wydawcą był oczywiście nie kto inny, jak tylko Warner Bros Interactive Entertainment (w Polsce Cenega S.A).
Światowa premiera produkcji odbyła się 7 czerwca 2011 roku, natomiast w Polsce gra pojawiła się zaledwie trzy dni później. Green Lantern: Rise of the Manhunters  dostępna jest na platformy PS3, Xboxa 360, 3DS, Wii oraz NDS. Opisywany tytuł jest pierwszą pozycją, jaka poświęcona została jednemu z członków Korpusu Zielonych Latarni. Gra powstała na bazie filmu„Green Lantern”, którego premiera również odbyła się w 2011 roku.

Sama grafika Green Lantern: Rise of the Manhunters nie wydaje się odstraszająca, jednak – mówiąc trywialnie – daleko jej do szałowej. Warto przy tym dodać, że nieco lepiej prezentuje się wersja z NDS.

Na uwagę zasługuje natomiast proces materializacji broni naszego protagonisty. W omawianym tytule akcja ukazana została z perspektywy TPP. System walki zbliżony jest do tego, jaki znamy z serii „God of War” (duża ilość złożonych combo, w których wykorzystujemy pierścienie mocy). Gra nie posiada trybu multiplayer, ani kooperacyjnego. I choć świetnym pomysłem wydaje się wykorzystanie głosów aktorów z filmowej ekranizacji, to jednak spora część graczy będzie zawiedziona brakiem otwartego świata.

Green Lantern: Rise of the Manhunters został zaimplementowany system rozwoju postaci. Jest to standardowe drzewko z łatwym do opanowania podziałem na talenty ofensywne i defensywne. Opisując Green Lantern: Rise of the Manhunters nie sposób nie wspomnieć o wątku fabularnym gry. Jak zapewne się domyślacie, historia jest genezą superbohatera; w ten prosty sposób otrzymujemy scenariusz, w którym to Parallax wraz z armią tytułowych Manhunterów staje się realnym zagrożeniem dla wszechświata. Ostatnią nadzieją w kryzysowej sytuacji okazuje się wybrany przez pierścień umierającego Abin Sur’a, zarozumiały i często nazbyt pewny siebie ziemianin, Hal Jordan. Bohaterowi nie pomaga brak sympatii ze strony Korpusu Zielonych Latarni. W tym momencie na scenę wkracza gracz, którego zadaniem jest powstrzymać nadciągające zagrożenie ze strony Manhunterów oraz przekonać do siebie wspomniany Korpus Zielonych Latarni.
Green Lantern: Rise of the Manhunters z całą pewnością należy do grupy gier zapewniających całkiem przyjemną rozrywkę, płynącą z niezłego „mordobicia”. Oczywiście wszystko to w szczytnym celu ratowania wszechświata. Gra nie należy do najdłuższy; samo przejście głównego wątku fabularnego zajmuje bowiem średnio 6 h, natomiast – aby ukończyć Green Lantern: Rise of the Manhunters w 100% – wystarczy poświęcić tytułowi ok. 12 h.

Green Lantern: Rise of the Manhunters to godna polecenia rozrywka, która przypadnie do gustu nie tylko fanom „Zielonych”; zwłaszcza, że prezentuje się ona o niebo lepiej, niż filmowa ekranizacja.