Batman: Noel
Charles Dickens jest autorem, którego nazwisko zna każdy choćby z lat szkolnych. „Opowieść Wigilijna” stanowiła bowiem dla niejednego jedyny jasny punkt w mroku nie zawsze interesujących dzieł zwanych lekturami szkolnymi, których jednak poznanie było wymagane przez belfrów. Powieść Dickensa ma w sobie nutę fantazji, mądre przesłanie i niepowtarzalny klimat sprawiający, iż inspiruje ona rozmaitych twórców do dzisiaj. Jej główny bohater, Ebenezer Scrooge, to postać ponadczasowa, niezwykle ludzka i budząca skrajne emocje. Od niechęci na początku historii, po szczerą sympatię na samym jej końcu. Był to bogaty człowiek, wierzący jedynie w swoje prawa i zasady, targany przeszłością i będący samotnikiem. Podobnie jak pewien odziany w czerń heros, który strzeże swego posępnego miasta.
Lee Bermejo tworząc „wigilijnego” Batmana dość solidnie opierał się na prozie Dickensa. Nie jest to na szczęście bezczelna kopia, a utwór inspirowany ( choć złośliwi twierdzą, że to jedno i to samo… ). Dziewiętnastowieczne realia zastąpiły uliczno- kryminalne klimaty Gotham. Klasycznego Boba Craticha- kancelistę zastąpił Bob Cratich będący chłopcem na posyłki dla Jokera. W rolę trojga duchów wcielili się zaś… Zdradzę tylko tyle, że wśród nich znajdziemy największego wroga i największego sprzymierzeńca. 🙂
Moc tej historii nie tkwi w tym, że Bermejo po prostu przeniósł fabułę „Opowieści Wigilijnej” na realia komiksu z udziałem Batmana. Jej siłą napędową jest to, że autorowi udało się stworzyć dzieło zachowujące charakter Mrocznego Rycerza, nie wyidealizowane, a jednocześnie nie burzące legendy książki Dickensa. Po prostu idealna synteza. Lekcje, jakich udzielają Batmanowi poszczególne duchy, mają własne, skierowane tylko do niego przesłanie. Ale jak już pisałem wyżej- dwóch bogaczy nie różni tak wiele, jak się to wydaje.
Narracja Bermejo to nie tylko świetne budowanie nastroju i dialogi, ale też ilustracje. Kryjące to co najlepsze w szczegółach. W specyficznym, hipnotyzującym realizmie doskonale sprawdzającym się w opowieściach osadzonych w nocnych porach. A jak wiadomo- zarówno podróż z duchami Scrooge’a, jak i Wayne’a ma miejsce przy blasku Księżyca. Bermejo świetnie poradził sobie ze spleceniem mroku Batmana z nutami wybrzmiewającymi w dickensowskiej powieści. Graficzne mistrzostwo.
Słowem zakończenia. Jeśli ktoś ma ochotę na dobry komiks, a jednocześnie głupio mu psuć atmosferę Bożego Narodzenia opowieściami spod pióra takich zabijaków jak Frank Miller czy Grant Morrison- polecam „Batman: Noel”. Piękne nawiązanie do równie pięknej, klasycznej lektury z przesłaniem. I do tego z Batmanem.