Doom Patrol vol.2: Nada

Drugi sezon „Doom Patrolu” jest pewnikiem, a na naszym rynku niebawem ukaże się trzeci i ostatni album runu Granta Morrisona. Warto więc przyjrzeć się „Doom Patrol vol.2: Nada” Gerada Way’a i Nicka Deringtona, przedstawiającego dalsze losy grupy i jej nowej członkini- Casy Brinke.

Po pokonaniu sił Vectry i osobowości Doktor Harrison Najdziwniejsi Bohaterowie Świata nie mają czasu na oddech. W pierwszym zeszycie powraca Niles Coulder. Manipulator, intrygant i człowiek, który odpowiada za tragedie trojga oryginalnych członków Doom Patrolu. Tym razem wciąga bohaterów w surrealistyczną przygodę, starając się możliwie jak najlepiej ukryć swoją naturę. Way’owi udało się oddać charakter profesora, który pod kwiecistymi elaboratami próbuje wpłynąć w sobie znany sposób na swoich niegdysiejszych podopiecznych. W tej części Nicka Deringtona w ilustracjach zastępuje na chwilę Mike Allred, swym stylem przywodzący nieco starsze komiksy, co pasuje do fabularnego zamysłu tej części.

Dalej powracamy do kwestii Terry None. Dziewczyny równie dziwacznej co Casey, lecz dążącej do niepokojącego celu. Promuje ona cudowny produkt o nazwie $#!+, wyśmiewający w swej formie wszelkie delikatesy gluetn-free, no-GMO i tak dalej. Jak przystało na przygody Doom Patrolu, specyfik ten okazuje się czymś więcej niż wysokoenergetycznym pokarmem dla mas… Powraca również kocur Lotion, choć w formie, której nie spodziewała się jego właścicielka.

Way nie zaniedbał też nowych postaci. Obok Casey i Terry w poprzednim tomie debiutował Luccius Reynolds. Nastolatek aspirujący do roli maga, skonfliktowany ze swym ojcem i wśród rówieśników uchodzący za dziwaka. Przy całej dziwności „Doom Patrolu” autor upchnął kwestię rodzinnych problemów, które nie są przy tym ani nadto dramatyzowane, ani spłycone do minimum. Ciekawa jest kwestia romantycznych relacji Casey, które przyprawiłyby o palpitacje co bardziej konserwatywną publikę.

Skąd tytuł drugiego albumu runu Way’a? Powraca w nim Pan Nikt. Czarny charakter, który u Morrisona przewodził Bractwem Dada. Zbiorem naprawdę dziwacznych jednostek, które niemal pokonały Robot Mana i spółkę. Tu tworzy zupełnie nową, lecz opartą na podobnie absurdalnych zasadach ekipę, której nazwa, brzmi właśnie Bractwo Nada. W jej skład wchodzą między innymi 50% Chada, osobnik będący dolną częścią ciała owego Chada czy The Brutalist, dziewczyna, która uległa wypadkowi z radioaktywnym cementem, stając się silnorękim stworem z betonowych brył. Głównym zagrożeniem jest jednak niejako The Dissapointment. Niegdysiejszy heros, którego losy potoczyły się niezwykle dramatycznie i mam tu na myśli aspekt czysto komercyjny.

Porównując klasykę Granta Morrisona i spojrzenie na Doom Patrol Gerarda Way’a, widzę kilka różnić, ale i podobieństw. Morrison stawiał na surrealizm i dadaizm w ich klasycznym, ściśle powiązanym z klasykami tych nurtów sztuki modelu. Nie jest to łatwe dla odbiorcy, ale to właśnie uczyniło jego run wyjątkowym. Way mocno opiera się na wynalazkach starszego kolegi, lecz wprowadza dużo bardziej dosłownej absurdalności. Punkowy duch wokalisty MCR sprawia, że jego wizja jest przez to bardziej klarowna, choć bez wkładu szkockiego scenarzysty nie miałaby racji bytu.

Nick Derington to człowiek odpowiadający za okładki do „Mister Miracle’a”, świetnie czujący się w nieco abstrakcyjnych rysunkach. Nie idzie on w stronę psychodelii McKeana czy Sienkiewicza, dobrze radząc sobie w bardziej przyjaznym, cartoonowym stylu. Niezwykle podobał mi się nieco prześmiewający świat praw autorskich wizerunek The Dissapointment, będący niejedną występującą tu satyrą przemysłu komiksowego.

Seria wydana w ramach „DC’s Young Animal” doczekała się kontynuacji, która powoli rozwija skrzydła. Niestety „Doom Patrol vol.2: Nada”, jak i poprzedni tom wciąż są niedostępne po polsku, choć Egmont wydaje coraz więcej odrębnych linii wydawniczych od DC, co budzi pewne nadzieje. Jeśli jednak znasz język Szekspira i zastanawiasz się, co warto kupić w oryginale, to „Doom Patrol” Gerarda Way’a i Nicka Deringtona będzie świetnym wyborem.