Green Lantern, tom pierwszy: Galaktyczny Stróż Prawa

Wielu scenarzystów próbowało swoich sił z przygodami o Zielonych Latarniach. Żaden z nich nie zapisał się w głowach fanów jak Geoff Johns. Ojciec takich perełek jak Sinestro Corps War czy Blackest Night. Johns powrócił za stery przygód Zielonych Latarni otrzymując własną serię, której losy nie są związane z głównymi wydarzeniami w uniwersum DC. Warto sięgać?

Johns zrezygnował z iście spektakularnych przygód mających wpływ na komiksowe uniwersum bohaterów. Seria koncentruje się na typowo policyjnych obowiązkach Korpusu. Za samo to należy się plus dla Johnsa. Wielu scenarzystów zapomniało o tej domenie Zielonych Latarni. Hal posłany jest typowe policyjne obowiązku: tu ma złapać kilku oprychów, tu powstrzymać nielegalny handel planetami, po drodze infiltrując konkurencyjną grupę oraz złapać szpiega w rodzinnym korpusie. Pomysły nie brzmią na nic ambitnego. Nie dajcie się zwieść.

Scenarzysta niejednokrotnie udowodnił, że świetnie rozumie istotę Zielonych Latarni. Dowody znajdziecie chociażby w tytułach przytoczonych w pierwszym akapicie. Geoff bardzo ciekawie kieruje Halem w typowej dla niego robocie. Główny bohater przyjmuje rolę „złego gliny”, co jest miła odmianą. Nie skłamię jeżeli pokuszę się o stwierdzenie, że w tej serii spotkanie niepowtarzalnych reprezentantów korpusu. Widzieliście kiedyś bohatera z wulkanem zamiast główny? Z pewnością nie!

Fabularnie jest bardzo klimatycznie, spójnie i zaskakująco. Niezależna seria dla Johnsa pozwoliła mu rozwinąć skrzydła i zaserwować fanom klimaty, których byli złaknieni. Nic też dziwnego, że tytuł przyjął się wśród czytelników ciepło. Sukces zawdzięczamy również niezwykłej oprawie graficznej, której autorem jest Sharp. Jest kolorowo, wyraziście, a przede wszystkim bogato. Nie zabrakło imponujących budowali czy kadrów wypełnionych po brzegi postaciami z uchwyceniem najmniejszych detali. Jedynie przypierdzielić się mogę do zdobień kadrów, które momentami odrywały uwagę od głównej zawartości.

Green Lantern, tom pierwszy: Galaktyczny Stróż Prawa” jest bardzo dobrą pozycją skierowaną głównie do osób nie poszukujących iście spektakularnych przygód na miarę kolejnych kryzysów. Autor dobrze uchwycił główną ideę korpusu, a Sharp doskonale wizualizuję wizję Johnsa. Duet zaserwował nam jedną z lepszych historii o Zielonych Latarniach, którą z pewnością docenicie. Muszę wspomnieć o dodatkowych materiałach, przy których Egmont postarał się. Poza główną historią znajdziecie galerię alternatywnych okładek oraz posłowie od autorów, którzy dzielą się swoimi inspiracjami oraz easter eggami. Nie zastanawiajcie się tylko kupujcie.

Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego.
Komiks możecie nabyć w internetowym sklepie Egmontu.