Multiwersum
Kryzysy, kryzysy i jeszcze raz Kryzysy. Wydawnictwo uwielbia do nich wracać co kilka lat zapewniając czytelnikom wydarzenia na wielką skalę. Co jednak jeśli za wydarzenie tego kalibru weźmie się człowiek, dla którego nie ma ograniczeń? Tak, nie mylicie się, będzie to pozytywna dzika jazda po bandzie.
„Multiwersum” Granta Morrisona sprowadza ogromne acz dziwaczne zagrożenie na multiwersum naszych bohaterów. Zagrożenie nie patyczkuje się i już na pierwszych stronach zajmuje jedną z planet, a bohaterowie wychodzą ledwo żywi. Po dynamicznym lecz krótkim wstępie scenarzysta zabiera nas w przejażdżkę po multiwersum. Wraz z Grantem przemierzamy uniwersum po uniwersum poznając nowych bohaterów oraz panujące sytuacje na ziemiach. Główna fabuła narzucona na początku znika w tle na rzecz kilkudziesięciu wątków. Czy jest to złe? A skądże!
Twór Morrisona powinniśmy traktować jako przysłowiową wikipedię Multiwersum. Grant nie przejmuje się, że nie pcha głównego wątku na przód. Powoli przeskakuje z planety na planetę przybliżając nam tamtejsze akcje i losy bohaterów. Autor bez wahania modyfikuje „stare” postacie, wprowadza nowe, nie boi się zmian. Akcji jest od groma i łatwo się w tym zgubić. Cóż… Kto czyta Morrisona ten nie będzie nawet zaskoczony.
„Multiwersum” nie jest wyłącznie encyklopedią po multiwersum czy sieczką na miano kolejnego Kryzysu. Przede wszystkim to pozycja wprowadzająca gruntowne zmiany w podłożach bohaterskiego uniwersum. Zgłębiamy nowe smaczki stojące za istnieniem wszystkiego przy okazji otrzymując mapę wskazującą gdzie co się znajduje.
Morrison zaprosił mnóstwo artystów do zobrazowania jego szalonej wizji. Nie sposób ocenić tu każdego pojedynczo ponieważ zajęłoby to kilka stron A4. Uważam, że artyści zostali odpowiednio przydzieleni do wybranych pozycji dając z siebie ponad 100%. Nie spotkałem się, aby któreś ze stylów nie pasowały do przedstawianej historii. Mam kilka faworytów jeśli chodzi o rysunki oraz wybrane wątki lecz zachowam je dla siebie, aby przypadkiem nie powiedzieć za dużo.
„Multiwersum” jest grubaśną pozycją (ponad 400 stron) przedstawiającą od A do Z komiksowe uniwersum superbohaterów DC. Czeka Was mnóstwo wątków, jeszcze więcej postaci, przede wszystkim ogromny wir akcji, przy którym nie raz się pogubicie. Dość długo zajęło mi pochłonięcie całości chcąc skupić uwagę i nie przeoczyć wszystkiego. Pozycję uważam za wręcz obowiązkową, a jeśli jestem w błędzie, to z pewnością wartą polecenia! Zaufajcie Morrisonowi dając się porwać jego wizji, a nie pożałujecie.
Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego. Komiks możecie nabyć w internetowym sklepie Egmontu.