Hellblazer tom 4

Nie możemy narzekać jeżeli chodzi o obecność Constantine na polskim rynku wydawniczym. Wpierw Egmont wydał dwa tomy „Hellblazer” za sterami którego był Azzarello, a w tym miesiącu ukazał się drugi tom pisany przez Ennisa. Styl Azzarello średnio mi podpasował. Przeciwnie Ennisa. Czy to samo mogę powiedzieć po drugim tomie?

W drugim tomie „Hellblazera” powracają przedstawiciele demonicznego półświatka, którym Constantine zaszedł za skórę. Obydwa wątki zostały ciekawie poprowadzone, niestety tego samego nie można powiedzieć o ich sfinalizowaniu.

Walki z demonami to nie jedyne, z czym musiał zamierzyć się nasz mag. W komiksie wystąpiły przyjemniejsze wątki, które ukazały maga z wrażliwszej strony. Mowa tu o takich wątkach jak 40 urodziny maga, rycerzowanie za jego siostrzenicą czy złamane serce. Przyznaję, że Ennis ma dryg jeżeli chodzi o pisanie miłosnych dramatów. Scenarzysta świetnie zbudował podłoże oraz ukazał jak niszczycielki potrafi być zawód miłosny.

Jeżeli szukacie komiks, który będzie idealnym wzorem współpracy rysownika ze scenarzystą to tom 2 „Hellblazera” jest właśnie nim. Ennis i Dillon doskonale się rozumieją i przekazują dokładnie to co partner miał na myśli. Nie wyobrażam sobie innego nazwiska przez Ennisie jeżeli chodzi o prace nad „Hellblazer”.

Pierwszym tom „Hellblazer” od Ennisa bardzo mi podpasował i to samo mogę powiedzieć o drugiej części. Ennis doskonale czuje Constantine co udowadnia każdą wymyśloną historią. Autor doskonale radzi sobie nawet z dramatami ludzkimi, które nie pasowały mi do Constantine. Dzięki temu powieść jest nie tylko pełna czarnego humoru czy demonicznych sił, ale przede wszystkim przekazuje wartości moralne skłaniające odbiorcę do przemyśleń. Czekam na kontynuację!

Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego. Komiks możecie nabyć w internetowym sklepie Egmontu.