Animal Man. Omnibus

Animal Man Morrisona ma specjalne miejsce w moim serduszku. Jedna z pierwszych serii, od której zacząłem poznawać komiksowe uniwersum DC. Nie wiem jaka siła pokierowała mnie w kierunku tej serii ale nie żałuję, że od tego zacząłem. Egmont umożliwił mi sentymentalny powrót do ważnej dla mnie serii. Czy po latach dalej będę się zachwycał komiksem? TAAAK!

Wydawnictwo Egmont sprezentowało nam nie lada wyzwanie. Omnibus liczący blisko 700 stron, obejmujący pełny run Morrisona. Ilość stron wywołuje zawał serce ale nie bójcie się. Morrison zadbał o inteligentne i prosto napisane dialogi, które pozbawione są zbędnego pitolenia. Wbrew pozorom pochłonięcie całości zajmie Wam mało czasu. Mi zajęło blisko 3-4 godziny, co uważam za niezły wynik czasowy.

Przejdźmy do rzeczy – Głównym bohaterem komiksu jest Buddy Baker. Facet, który w wieku nastoletnim zdobył umiejętności umożliwiające mu tymczasowe czerpanie mocy zwierzęcych np. szybkość geparda, latanie orła, węch psa itd. Buddy jest prostym facetem z wielkimi aspiracjami. Od razu mierzy wysoko. Nie interesują go średniej półki zrzeszenia bohaterów. Marzy mu się przynależność w prestiżowej, międzynarodowej JL. Chodzi o ratowanie świata? Niekoniecznie. Skłania go sława oraz idące za nią pieniądze. Egoizm? Na pierwszym miejscu stawia rodzinę.

Animal Mana mogliśmy poznać znacznie wcześniej. Jednak konkretnego charakteru nabrał u Morrisona. Zdeterminowany facet z jasno postawionymi celami. Sumiennie dąży do celu, a nowe doświadczenia zmieniają jego punkt widzenia. Nie zawsze postępuje jak należy. Popełnia błędy i nie boi się do tego przyznać. Bardzo fajną rolę odgrywają tu bliscy Bakera. Żona z jajami (niedosłownie), która nie boi się przygadać mężowi, jednocześnie wspierając go w każdej podjętej decyzji. Sąsiedzi Buddy’ego odgrywają mocno symboliczne role ale wnoszą swoje plusiki do historii.

Animal Man. Omnibus” obrazuje przekonującą, a co ważniejsze, wiarygodną historię superbohatera. Przekombinowana geneza opowiedziana z sensem, szukanie własnego miejsca na świecie, pielęgnowanie wartości rodzinnych, podejmowanie się trudnych tematów – to wszystko czyni Animal Mana ciekawą i prosperującą postacią, którą warto się zainteresować.

Historia Buddy’ego nie grzeje miejsca całości komiksu. Morrison poruszył powszechne problemy ekologiczne. Sporo uwagi zostało poświęcone wykorzystywaniu zwierząt w badaniach laboratoryjnych, walki ekologów z organizacjami niszczącymi środowisko czy wzmianki o efekcie cieplarnianym. Wątki są opowiedziane z kilku stron. Mamy tu dobre, jak i złe, strony sytuacji. Dało mi to do myślenia i wyrobienia własnego zdania w danej sytuacji. Przekaz został podkreślony przez rysowników, którzy nie bali się mocniejszych kadrów np. obraz zwierząt poddawanym eksperymentom czy śmierć jako skutek łowów.

Co jest charakterystycznym znaczkiem Morrisona? Cuda i dziwoty, przy których momentami nie wiadomo o co chodzi. Autor dość skrupulatnie podszedł do tego, serwując nam ograniczoną próbkę jego umiejętności w porównaniu z „Doom Patrol”. Nie oznacza to, że nie puszczał wodze fantazji. Do połowy mamy delikatne przedsmaczki tego, co zaserwował nam na ostatnich stu stronach. Prawdziwa jazda bez trzymanki, którą nieco się zmęczyłem. Morrison złamał schematy wybiegając historią poza kadry. Będę jednak nieco zrzędliwy, ponieważ ten wątek podobał mi się najmniej. Tak jak zachwycałem się komiksem, z bólem odrywając się od niego, żeby zmrużyć nieco oka czy pokazać szefowi, że zależy mi na pracy, tak ostatnią setką stron nieco się męczyłem i nużyłem.

Rysunkowo mamy starą, klasyczną kreskę. Bardzo lubię tego typu rysunki i byłem nimi zachwycony. Gromkie brawa dla rysowników, że odwagę ukazywania odważnych, brutalnych scen, jak i wiernego odwzorowania tego, co siedziało w głowie Morrisona (a siedzi tam bardzo wiele).

Cieszę się, że po tylu latach mogłem odświeżyć swoją ekscytację „Animal Man”. Prawdziwe dzieło komiksu, które warto znać. Komiks jak najbardziej wart jest swojej ceny i będę rekomendował go każdemu. Morrison sprawił, że pokochałem Buddy’ego Bakera i jego otoczenie. Typ bohatera, którego chcę czytać przygody. Szkoda, że obecnie bohater spadł na tak daleki tor, że nikt o nim pamięta. Omnibusa z dumą stawiam na honorowym miejscu mojej komiksowej kolekcji. Z całą pewnością powrócę do niego nie raz.

Dziękujemy księgarni taniaksiazka.pl za udostępniony komiks recenzencki.