Flash. Rok Pierwszy

Zazwyczaj spotykamy komiksowych bohaterów w momencie, kiedy mają za sobą lata kariery, poznając w retrospekcjach genezy. Chętnie sięgam po koncepcje Roków Zerowych czy Roków Pierwszych, żeby lepiej poznać ich początki. Tak się złożyło, że historia tego typu przewinęła się niedawno przez serię „The Flash”, a już teraz wylądowała na polskich półkach sklepowych.

Barry Allen – Prosty chłopak, genialny analityk policyjny, często spóźniający się wszędzie, gdzie to możliwe. Uderzenie piorunem odmieniło jego życie. Po kilku miesiącach śpiączki, Barry wybudza się z pewnymi ulepszaczami. Allen próbuje okiełznać moce, a przy okazji podziałać w dobrej wierze.

Na bieżąco śledzę serię pisaną przez Joshue. Nie byłem przekonany do „Rok pierwszy” przez jego umiejscowienie. Mamy konkretny wątek na łamach serii, który nagle został przerwany przez początki Barry’ego, które nie są formą retrospekcji. „Rok pierwszy” nie ma żadnego uzasadnienia. Po prostu Williamson wcisnął nam to teraz, i tyle. Sama historia jest całkiem niezła. Ucieszyły mnie pierwsze kroki Barry’ego jako superbohatera, próby opanowania umiejętności, dążenia do perfekcji. Barry nie jest idealny. Każdego dnia mierzy się z trudami życia i podejmowanych decyzji, a ten komiks najlepiej to ujmuje – nawet tak szybki człowiek może mieć problemy z czasem.

Komiks bardzo fajnie czytało mi się do pewnego momentu. Joshua za szybko chciał poprowadzić „Rok Pierwszy” ku epickości. Mogę przełknąć podróże w czasie, które są „naturalną” konsekwencją w świecie Barry’ego. Ot fajne ukazanie, że bariera jest łatwa do przełamania i bohater musi bardzo ostrożnie korzystać ze swoich mocy, żeby nie zrobić głupot. Niestety im dalej w las, tym za szybko wbiegliśmy w złoczyńców wywracającymi światem do góry nogami. Historia powinna być przyziemniejsza z naciskiem na łotrów mniejszego kalibru, których tutaj nie brakowało. Nie rozumiem sensu dawania trudniejszych, wymagających przeciwników. Wywołało to fabularne zgrzyty, które musiały się pojawić – inaczej główny bohater nie poradziłby sobie z przeciwnikiem.

Lubię kreskę Portera we Flashu. Dynamiczne zwroty, satysfakcjonujące kadry, po których czuć moc prędkości. Jest czym się pozachwycać. Wyróżnię projekt postaci – taki, a nie inny, strój Flasha z początków kariery jest strzałem w dziesiątkę. Kto by uwierzył, że gość dopiero odkrywający moce będzie szydełkował zjawiskowe rajtuzy?

Mam mieszane uczucia wobec „Flash. Rok Pierwszy”. Z jednej strony historia jest niezła, cieszy i satysfakcjonuje. W końcu ktoś opowiedział o początkach Barry’ego. Historia jest spójna, fajnie opowiedziana. Z drugiej strony nie mamy fabularnego sensu wprowadzenia „Rok Pierwszy”, a całość zrobiła się zbyt epicka w drugiej połowie. Złoczyńca przyziemniejszego kalibru byłby lepszym wyborem na opowiedzenie spokojniejszej, wiarygodniejszej historii. Myślę, że warto sięgnąć po ten komiks, ale nie nastawiajcie się na wyniosłą i ambitną historię.

Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego. Komiks możecie nabyć w internetowym sklepie Egmontu.