Liga Sprawiedliwości: Wojna totalna. Rok Łotrów

Wielkimi krokami zbliżamy się do finału dramy zapoczątkowanej w Batman: Metal”. Bardzo podoba mi się tak rozciągnięta historia, która realizowana jest z głową. „Wojna Totalna” jest ostatnim przystankiem przed kulminacją w „Death Metal”. Jesteście gotowi, żeby do niej zasiąść?

Egmont sprezentował nam prawdziwą cegłę. Godny rywal omnibusowego wydania „Animal Mana”, który liczy sobie ponad 600 stron! Fabuła w skrócie? Luthor trzepie tyłki Lidze Sprawiedliwości. Jego plan zbudzenia Perpetui jest bliski sukcesu. Superbohaterowie są w czarnej dupie i muszą kombinować, żeby powstrzymać łysego oprycha i jego bandę. Mobilizują większe siły, rozdzielają się po liniach czasowych, Monitor i jego bracia udają się na „herbatkę” do matulki. Luthor bacznie obserwuje bohaterów, co i rusz wyjmując asy z rękawów. Dopiero zaczyna się zamęt, kiedy do gry dołącza trzecia stron. Kto? Zróbcie kilka herbatek, przygotujcie zapasy jedzenia i odkryjcie ten sekret.

Jestem pod ogromnym wrażeniem wydania. Konkretna cegła zbierająca wszystkie komiksy dziejące się wokół przedstawionego tematu. Wyszedł z tego prawdziwy kolos, który jest nieporęczny w czytaniu na dłuższą chwilę, ale robiący „wow” ustawiając go w domowej biblioteczce. W środku mamy klimatyczny spis treści, zbiór alternatywnych okładek oraz chronologię czytania całej linii zamieszania. Tu wytyknę błąd – dlaczego chronologia została wciśnięta na sam koniec zamiast na początku? Jest to bardzo istotna informacja, która powinna znaleźć się na pierwszych stronach. Na grupach wielokrotnie widziałem osoby pytające o kolejność czytania historii Snydera i Tyniona. Nie rozumiem takiej decyzji wydawnictwa.

Fabularnie jest ogromna, spójna historia wyładowana akcją. Konflikt Luthor-Reszta świata jest dobrze rozpisany. Bohaterowie fajnie kombinują, co prowadzi do mnóstwa interakcji z bohaterami od dawna nie widzianymi w komiksie. Część pomysłów została nie wykorzystana, o czym świadczy choćby pojawienie się bohaterów dosłownie na chwilę. Banan rozciągał się na mojej twarzy widząc konkretnych bohaterów, i tak samo szybko znikał, ponieważ ich rola ograniczała się wyłącznie do jednego kadru. Po co zatem ich wprowadzano? Będę wdzięczny za odpowiedzi – nie mam bladego pojęcia.

Bohaterowie zachowują dotychczasowe charaktery, nic nie jest pisane na siłę. Konflikt przybrał na powadze i czuć, że jest to wydarzenie, które zatrzęsie światem. Pojawią się nowi gracze z konkretnym planem działań. Fajnie, ponieważ jestem fanem tej strony, a scenarzyści dobrze rozpisali wątki zapoczątkowane wcześniej. Nie jestem jednak przekonany do interwencji trzeciej strony, precyzując – do finału tego wątku. Dawniej łykałem przynęty, że tego rodzaju bohater ma plan na wszystko wyprzedzając pozostałych o sto kroków. Niestety ten czas się skończył. Serio czytelnik ma uwierzyć, że ktoś coś zaplanował, jeśli ta sama postać dwie strony wcześniej chowa głowę w piasek, bo akcja dzieje się nie po jego myśli?

Egmontowy kolos zbiera komiksy opowiadające główną historię oraz tie-iny. Samo przez się rozumie, że nad zeszytami pracowali różni artyści. Style ich są zbliżone i stanowią fajną gratkę dla oka. Nie wyłapałem rysunków, które by mi nie podeszły.

„Wojna totalna. Rok Łotrów” jest dobrą przeprawą na kilka wieczorów. Nie wciągniecie tego na raz, chyba że macie w zanadrzu pół dnia wolnego i twardy tyłek do wysiedzenia. Można przyczepić się do kilku wątków, co nie jest dla mnie wielce burzące. Lubię koncepcję obraną przez Snydera i Tyniona. Lubię konflikty prowadzone na tę skalę i już nie mogę się doczekać finału.

Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego. Komiks możecie nabyć w internetowym sklepie Egmontu.