Batman: Trzech Jokerów

Było ich trzech… Nurtowała Was zagadka przedstawiona w trakcie „Darkseid War”? Mnie niekoniecznie. Nie wierzyłem w tę ideę od pierwszego momentu, a kilkuletni brak informacji o pracach nad „Batman: Trzech Jokerów” tylko umacniał moje przekonania. Po latach stało się – komiks trafił do sprzedaży i… nie namieszał w świecie Batmana. Dlaczego?

Geoff Johns i Jason Fabok wykładają kawę na stół – wyjaśniają zagadkę istnienia trzech Jokerów. Psychopatycznych klaunów, których obecność wiąże się z istotnymi zmianami w życiach bohaterów: Batman, Red Hood i Batgirl. Klauni kolejny raz zakłócają porządek w Gotham. Podejmują równoczesną akcję, w trzech różnych lokalizacjach, co przyciąga uwagę Nietoperzy. Rozpoczyna się śledztwo, momentami bardzo brutalne, które w domyśle ma rozjaśnić zagadkę z przeszłości.

Wyniosłem bardzo pozytywne wrażenia z lektury „Trzech Jokerów„. Porządnie napisana historia, która rozkłada na czynniki pierwsze postawioną zagadkę za czasów New52. Johns wykłada, który z Jokerów „był pierwszy”, dlaczego jest ich akurat trzech, jakie są ich osobiste oraz wspólne cele. Jokerowie mają ciekawie napisane interakcje z Nietoperzami. Momentami „Trzech Jokerów” wgryza się w psychikę Jasona i Barbary, co dodało nowy wrażeń, nowej oceny postrzegania przez nich sytuacji. Historia wywiera nacisk na Batmanie, z ust którego padają odpowiednie słowa – słowa, które powinny paść wiele lat wcześniej. Bohaterowie czasami podejmują impulsywne sytuacje, co świetnie odzwierciedla zamęt w ich głowach. Najbardziej cieszę się, że nie jest to kolejna powiastka z Batmanem, który rozkłada przeciwników niczym Bruce Lee, rozstawiając tłumy po kątach za pomocą gadżetów na miarę Bonda. Nie. Powrót do korzeni, czyli detektywistycznej sprawy, gdzie Bruce i podopieczni korzystają ze gadżetów starej daty, a w wymianie pieści mają sobie równych. Przy tej koncepcji fajnie kontrastuje podejście Red Hooda, którego metody sami znacie.

W komiksie znajdziecie wiele odniesień do ikonicznych przygód z Batmanem i Jokerem. Pojawiły się nawet konkretne nawiązania do „Zabójczy Joker”, przez wielu traktowane jako kontynuacja tamtej pozycji. Myślę, że słowo „kontynuacja” jest mocnym nadużyciem, ale fakt, mamy tu pewne informacje kontynuujące część tamtych wątków. Jakie? Ten smaczek musicie znaleźć sami, żeby nie popsuć nim smaku.

Podzielone są opinie względem kanoniczności historii. Jedni mówią, że jest kanoniczna, drudzy, że nie. Pogubiłem się w tym. Nie pamiętam nawet stanowiska Johnsa. Bodajże stanęło na „potraktujcie komiks jak chcecie”. Nie przeszkadza mi brak jednolitego wariantu. Historia jest napisana w taki sposób, że w żaden sposób nie zakłóca kanonu. Podobnie jak nowe, dość kontrowersyjne wątki, które sfinalizowano w odpowiedni sposób i nikt nie powinien burzyć się, że nie są poruszane w innych miejscach. Podobne wnioski wyciągam w kwestii sfinalizowania komiksu – idealne zakończenie wpasowujące się w główne serie o Batku.

Rysunki Faboka są klasą samą w sobie. Zero uwag, tylko plusy, plusy i jeszcze raz plusy. Rysunki są czystą przyjemnością dla oka, w które można wpatrywać się i gubić czas mając do siebie pretensje, że zapomniałeś o otaczającym Cię świecie, a tosty opiekają się zdecydowanie za długo. Przedsmak Faboka znajdziecie na głównej okładce – już po niej wiecie, co czeka Was w środku.

„Trzech Jokerów” jest bardzo dobrze napisanym komiksem, którego wciągnąłem na raz i lubię do niego wracać. Obawiam się, że komiks ukazał się za późno względem pierwotnej idei, co przesądziło o jego odbiorze. Czytelnicy zdążyli zapomnieć o zagadce Jokerów, a już na pewno stracić zainteresowanie nią, żeby do niej wracać i podejmować burzliwe dyskusje w sieci. Zwłaszcza względem wydarzeń z aktualnej osi kanonu – dzieje się tam tyle, że najmniejszym zmartwieniem na głowie jest ilość Jokerów.

Dziękujemy księgarni taniaksiazka.pl za udostępniony komiks recenzencki.