Sandman. Pora mgieł. Tom 4

Mój ulubiony tom z kultowej serii „Sandman” Neila Gaiman. Tyle słowem wstępu.

Los zwołuje rodzinne spotkanie po tysiącach laty. Co może pójść nie tak? Wszystko jest prawidłową odpowiedzią. Pożądanie rzuca wykładem moralnym w kierunku Morfeusza, który ugadza władcę Snów dając mu do myślenia. Sandman stwierdza, że popełnił błąd i musi go naprawić. W tym celu po raz drugi udaje się do piekła, a tam już Lucyfer rączki zaciera.

Gaiman się nie pierdoli w tańcu. Rzucił tytułowego bohatera na głęboką wodę. Wizyta w piekle przebiega nader łatwo z drugim dnem. Lucyfer wycwania się abdykując z tronu piekieł i przekazuje Morfeuszowi klucz do piekła. Morfeusz go nie chce, ale nie wie co z fantem zrobić. Okazję do poszerzenia włości zwęszają przedstawiciele innych wierzeń. Spotkanie przedstawicieli religijnych jest pełne emocji, niepokoju zawieszonego w powietrzu, każdy dialog pełen napięcia i powagi sytuacji. Nie doszukujcie się akcji w klasycznym słowa ujęciu – nie ma jej tu.

Powieść Gaimana ukazała bohaterów z ludzkiej strony. Lucyfer jest zmęczony wiecznym pilnowaniem cierpiących, przepełniony wstrętem do pełnionej roli i przypisywania mu najgorszych cech. Nieomylny Morfeusz zdał sobie sprawę, że jest omylny i inni mają uczucia, z którymi należy się liczyć. Jest to historia o odkupieniu przekazująca klasyczną myśl „lepiej późno niż wcale” – tylko z tym nie przesadzajcie, 10 tysięcy lat to troszkę za długo.

Na pewno niejednokrotnie słyszeliście, że „Sandman” Gaimana jest niestarzejącą się pozycją z etykietą „klasyka”. Ten tom najlepiej tego dowodzi. Niewyobrażalna skala historii będąca prekursorem dla wielu przyszłych twórców i komiksowych serii – od tego miejsca narodziła się przyszła seria o Lucyfera, identycznie serial.

Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego. Komiks możecie nabyć w internetowym sklepie Egmontu.