Batman #130
Streszczenie komiksu
Nietoperz dryfuje samotnie w kosmicznej przestrzeni. Chwytając się ostatków bazy Ligi był w stanie to i owo połączyć, aby dotrzeć na ziemię. Batman wylądował niedaleko Fortecy Samotności, gdzie Superman dochodził do siebie, a całość monitorował Tim. Superman wylizał się z odniesionych ran, kiedy do Fortecy wszedł Bruce. Nie są sami. Do Fortecy zmierzał Failsafe. Superman poleciał mu na spotkanie, w tym czasie Bruce opracował wirus dla robota. Superman dostał oklep, nic nowego. Batman i Robin wspólnie zajęli się przeciwnikiem. Nie wyszli z walki zwycięsko, jednak udało im się tak zbajerować przeciwnik, aby wgrać oprogramowanie. Chwilę później Failsafe wystrzelił w stronę Bruce’a promień, który go trafił. Bruce zginął, Failsafe uznał misję za skończoną. Tim sądzi, że Bruce jest martwy. Jednak okazuje się… że Bruce został gdzieś teleportowany i ledwo żywy leży w nieznanej nam lokalizacji.
Wrażenia z komiksu
Mam mieszane uczucia wobec #130 kończącego rozdział w Failsafe. W pierwszej połowie strzeliłem mocnego facepalma, aż mnie twarz zabolała. Przegięciem pały była akcja z powrotem na ziemię. Czaję, że scenarzyści prześcigają się w ukazywaniu naciąganej zajebistości Batmana, ale to było już za dużo. Strój Batmana mocny niczym kadłub promu kosmicznego, ba, nawet mniejsze płomienie go objęły. Batman po upadku zrobił niemałą dziurę w ziemi, a po prostu wstał z niej, otrzepał się, i poszedł do Fortecy (+10 punktów za orientację w terenie). Zraziła mnie cała ta sekwencja rzutując na odbiór runu. Na szczęście lepiej było w drugiej połowie. Starcie z Failsafe’m otrzymało konsekwentne zwieńczenie nie sprawiające, że główny bohater poraz któryś będzie overpower. Clifhanger bardzo zaskakujący, otwierający apetyt na kontynuację. Podtrzymuję wcześniejszą opinię – Zdarsky ma talent do pisania angażujących akcyjaków, tylko to nie mów styl Batmana (ten leży w serii pisanej przez Ram V).


