Detective Comics tom 1. Nowe sąsiedztwo

Lubię z twórczością Mariko Tamaki. Jednak każdy jej komiks DC, który czytałem budził we mnie mniejsze lub większe zastrzeżenia. Przykładem jest powieść graficzna „Harley Quinn: Piękna Katastrofa” czy komiks „One Bad Day. Two Face”. Spodziewałem się, że w przypadku „Detective Comics. Nowe sąsiedztwo” będzie podobnie. Nie myliłem się.

Bruce osiada w nowym mieszkaniu znajdującym się w kamienicy należącym do niego. Otoczony jest sąsiadami z wyższych sfer, z którymi nawiązuje kontakt. Sarah, jedna z bliższych sąsiadek, zostaje porwane i zamordowana. Zdarzenie wywołujące ciąg sytuacji układający się w łańcuszek porwań i mordu. Batman, jak możemy się domyśleć, chce rozwiązać problem nim zbierze on potężne żniwo. Nie będzie to łatwe, ponieważ ojciec Sarah będzie polował na Batmana i Bruce’a Wayne’a.

Motyw wyjściowy sygnalizował mi, że nie będzie to typowa historia o Batmanie. Taka też nie była. Historia nie bazuje na licznych scenach akcji, gdzie Nietoperz będzie walił widowiskowe fikołki pokonując zastępy wrogów. Jest to powoli rozwijana historia, co rozdział dostarczając nam nowych informacji oraz pytań. Odpowiedzi nie otrzymujemy dłużej, co tylko utrzymało moje zainteresowanie historią, szybciej wertując 190 kartek poszukując odpowiedzi. Nie wszystkie pytania zostają rozwiązane, co sygnalizuje, że komiks będzie kontynuowany (to też wiemy po zapowiedzi z okładki).

Mariko uderzyła w mój typ budowania historii. Jestem zwolennikiem wolniejszego tempa akcji skupiającego się na otoczeniu, postaciach, przede wszystkim budowaniu historii. Otrzymałem to. Mariko połączyła intrygę z personalną stroną sięgając po motyw utraty majątku. James Tynion IV pokazał Batmana bez hangaru gadżetów, natomiast Mariko dopełniła obraz nowym mieszkaniem Bruce’a. Otoczenie mieszkania sąsiadami sprawiło, że Bruce zaczął częściej socjalizować się z ludźmi, co uczłowieczniło jego obraz. Dodatkowo nawiązał kilka relacji, dzięki czemu sprawa nabrała przekonujący wydźwięk osobisty.

Historia była motywem wyjściowym dla większej liczby pobocznych wątków: próby burmistrza Nakano do zmian w Gotham, Roland (ojciec Sarah) przechodzący traumy po stracie córki, Huntress współpracująca z Nietoperzem by dorwać mordercę jej przyjaciółki. Wszystko ułożyło się w spójny obraz rysujący szerszy problem. Całość uzupełniły dodatkowe historie napisane przez Mariko do głównych zeszytów. Z nich dowiadujemy się m.in. gdzie i kiedy zaczęły się dane problemy, dlaczego tak długo były uśpione, w jaki sposób Huntress w to weszła.

Mam pewne „ale”, co mnie nie martwi – hej, to standard moich doświadczeń z Tamaki. Autorka nie poprowadziła równomiernie wszystkich wątków, co odbiło się na jakości pytań np. wątek z Pingwinem tak bardzo stał w miejscu, że nie wiem w jakim kierunku miał on iść – z tego powodu czuję niedosyt komiksem. Postać Rolanda, ojca Sarah, nie reprezentuje nic więcej niż krzyczenie na wszystko dookoła lub wysadzaniem co nawinie mu się pod rękę – dziwny sposób pracowania nad traumą, nie zapominając, że rysownicy upodobniali go do Hulka. Ostatnim problemem jest dodatkowa historia poświęcona Foxowi, współpracownikowi Batmana. Historia nie została powiązana z głównym wątkiem, nawet żadnym pobocznym. Pełni wyłącznie rolę zapychacza, z którego można spokojnie można zrezygnować.

Nowe sąsiedztwo” oceniam na plus. Dobrze bawiłem się przy tym komiksie dostrzegając dużo plusów w interpretacji Batmana okiem Tamaki. Autorka czuje postać i potrafi dostosować się do warunków narzuconym po „Wojna Jokera”. Parę zastrzeżeń pojawiło się, ale nie umniejszyły one ogólnej jakości komiksu – polecam, dobrze się na nim bawiłem.

Dziękuję wydawnictwu Egmont za przekazanie recenzenckiego komiksu. Wydawca nie miał wpływu na recenzję.