Fantastyczna Czwórka. Tom 1

Moja pierwsza, pełnoprawna styczność z Fantastyczną Czwórką. Nie licząc animowanego serialu, który oglądałem za dzieciaka. Wiele dobrego nasłuchałem się od znajomych o runie Hickmana. Czy opinie nie były przekoloryzowane? Nie, zdecydowanie jest dobry punkt startowy z małym „ale”.

Pierwszy tom „Fantastyczna Czwórka” Hickmana można podzielić na kilka historii. W pierwszej ekipa sprowadza się na stare włości, a Reed zaczyna badać wpływ swoich decyzji na przeszłe wydarzenia. Kolejna historia wykorzystuje multiwersum do spektakularnej akcji i podjęcia decyzji wpływającej na rodzinę. Ostatnia jest zlepkiem kilku historii z udziałem F4: od podziemi Mole Mana po Inhumans planujących na księżycu.

Podobał mi się zróżnicowany charakter przygód. Hickman wyraźnie nimi podkreśla rolę drużyny w świecie Marvela oraz działanie jako drużyna z głową na karku np. Reed dogłębnie analizuje swoje decyzje z przeszłości, żeby zapobiec przyszłym zagrożeniom, czy Sue, która potrafi zahamować samowolkę brata i przejąć odpowiedzialność zbiorową. Scenarzysta w przemyślany, wręcz ambitny sposób sięga po aspekt multiwersum w pierwszych dwóch historiach i pod płaszczem akcji wykorzystuje potencjał postaci np. Reed ze szczególną uwagą analizuje alternatywne linie czasowe, wie na co zwracać uwagę, a na późniejszym etapie przygód potrafi chłodno podejmować odpowiednie decyzje, mimo presji czasu i skali sytuacji.

Również podobało mi się w komiksie, że Hickman często odwoływał się do rodzinnego charakteru F4. Nie brakuje wstawek, kiedy rodzice kładą dzieci do łóżka, karcą je za nieposłuszeństwo czy kiedy dzieci wymykają się, żeby czerpać garściami z życia. Pojawiły się bardziej optymistyczne sytuacje potrzebne do zbalansowana klimatu historii, odprężające wręcz, od ciągłej akcji np. urodziny Franklina czy humorystyczne przekomarzanie się Johna i Bena. Hickman z głową wykorzystał dzieci w historii. Ich obecność nadawała lekkości, czasami humoru na dobrym poziomie. Jednak większą uwagę zwróciłem na rolę dzieci w przyszłych wydarzeniach, co wyraźnie informowało mnie, że Hickman długofalowo planował historię np. pokazanie błyskotliwości Vale wykorzystującej wiedzę na podobnym poziomie, co jej ojciec lub bezpośredni udział ich córki przeciwko pewnemu zagrożeniu.

Mam dwa zastrzeżenia do komiksu. Pierwszym jest próg wejścia do pierwszej historii. Reed podejmuje próby szukania odpowiedzi z kategorii „co by było gdyby” związane z jego rolą w kluczowych wydarzeniach jak „Wojna Domowa”. Niestety scenarzysta nie przybliża nam podstawowych informacji, dzięki którym dowiedzielibyśmy się o co dokładnie chodzi. Nie pomaga nam wstęp, w którym opisano jednym zdaniem charakter wydarzenia, ale nie wspomniano w nich o udziale Reeda. Uważam, że jest to uchybienie, które może wpłynąć na nasze zrozumienie postaci, jego obciążonego sumienia czy celu misji. Niekoniecznie ta wiedza jest wymagana, żeby zrozumieć przebieg historii, ale jej posiadanie może pomóc nam. Wypowiadam się jako osoba, która pi razy oko pamięta „Wojna Domowa”, ale nie przypominam sobie roli Reeda we wszystkim.

Drugi zastrzeżenie mam do trzeciej, ostatniej historii. Składała się ona z kilku krótkich opowiastek z życia F4, które na koniec połączono. Niestety nie opowiedziano kompleksowo historyjek. Celowo urywano jest w konkretnych momentach, dopowiadano pewne fakty ścianą tekstu. Było to dla mnie męczące i wybijające z rytmu, ponieważ historie przerywano w ważnych momentach i nie znałem ich zakończenia. Sytuację ratuje zakończenie albumu, ale w tym miejscu jest skrótowe wieńczenie kilku wątków zamiast właściwym, wyważonym tempem jak wcześniej. Niewykluczone, że ujawnienie charakteru historii na samym jej początku pomogłoby mi w odbiorze historii.

Podobały mi się rysunki do wszystkich rozdziałów. Nad nimi pracowało kilku artystów, których style różnią się. Twórcom udało się zbliżyć warsztat na tyle, że różnice nie przeszkadzały mi i mogłem zachwycać się kolorystyką, bogatym zaplanowaniem tła czy dbałością o proporcje. Nie mógłbym tylko nie wspomnieć o małym szoku jaki doznałem pomiędzy pierwszą i drugą historią. W pierwszej zachowano bardziej naturalne, wiotkie proporcje, gdzie od kolejnej nasze postaci przybrały na masie mięśniowej.

Nie mam zbyt dużego obeznania wśród komiksów z Fantastyczną Czwórką, ale pierwszy tom Hickmana uważam za dobrą pozycję. Zdecydowanie autor czuje i rozumie drużynę, której losami kierował. Potrafi ukazać ich od najlepszej strony, tworzy angażujące historie i rozwojowe dla postaci. Bawiłem się na tyle dobrze, że czuję się zachęcony do sięgnięcia po kontynuację. Kto wie, może ktoś podaruje mi ją jako prezent na zbliżające się urodziny lub święta?

Dziękuję sklepowi TaniaKsiazka.pl za przekazanie komiksu do recenzji. Sklep nie miał wpływu na moją recenzję i opinię.