Batman #140

Batman jest w trakcie jednej z najcięższych walk w swoim życiu! Nic więcej nie będę dodawał. Rzućcie okiem do streszczenia „Batman #140” (osobno wrażenia), jeśli chcecie wiedzieć, co aktualnie Zdarsky dostarcza.

Streszczenie komiksu

Rozpoczęła się walka Batmana z Jokerem. Tylko Bruce nie kontroluje swojego ciała. W środku toczy walkę z całą armią Zur-En-Arrh pochodząca z różnych multiwersów. Na moment odzyskuje kontrolę, kiedy do pokoju wchodzi Lucie Chesson. Joker próbuje uciec przez Batmanem. Nieskutecznie. Ostatecznie Batman dobiera się do ofiary i próbuje złamać mu kręgosłup (podobnie jak uczynił to Bane kilkadziesiąt lat wcześniej). Batmanowi udało się przejąć kontrolę „w środku”. Zaczął modyfikować przestrzeń i kolejna walczyć z Batmanami. Styl walki dostosował do przeciwnika np. Keatona zachodzi od tyły i uderza go (serwując mu komentarz o swojej przewadze) czy wyjmuje biblię do walki z wampiryczną wersją Batmana. Bruce wybudza się po skończonych walkach. Tylko nie jest sam. Towarzyszy mu FAILSAFE!

Wrażenia z komiksu

Kolejny komiks wykorzystujący utartą formułę Zdarsky’ego – akcja, akcja, jeszcze raz akcja. Wyjątkowo dobrze bawiłem się przy komiksie, a to za sprawą alternatywnych Batmanów. Przyjemny fanservice, do którego twórcy podeszli w kreatywny sposób. Świadczą o tym walki z przeciwnikami i odwoływania się do klasycznych smaczków np. Keatony bez możliwości ruszania głową w swoim stroju. Na dodatek zaskoczyło mnie pojawienie się Failsafe’a. Powinienem pamiętać, że Zdarsky umie wracać do wcześniejszych wątków i wykorzystywać je w formie skutecznego clifhangera.

Natomiast kiepsko wypadła walka Batmana z Jokerem. Właściwie ciężko to nazwać „walką”. Bardziej przypominało to zabawę w kotka i myszkę, gdzie Batman gania za Jokerem, a klaun rzuca w niego różnymi przedmiotami aż dochodzi do złamania. Liczyłem na coś więcej.

Jedynie, co mi fabularnie nie pasuje to alternatywne wersje Batmana. Ich pojawienie się jest wytłumaczone aspektem multiwersowym. No ok, tylko pamiętajmy, że walka toczy się w głowie Batmana. Nie innym wymiarze, żeby ten powód miał ręce i nogi. Wymagając sensu to powinniśmy ograniczyć walkę do „pierwotnego” Zur-En-Arrh. Może byłoby to ciekawsze? Na pewno można by więcej wyciągnąć głębi z takiego spotkania.