Suicide Squad (opinia po kilku latach)
„Suicide Squad”? Całkiem siadł mi film, ale mam do czego doczepić się.
Co podobało mi się w filmie? Zróżnicowani bohaterowie z dobrym ich przedstawieniem i lekkim pochyleniem się nad relacjami między nimi (lubię scenę w barze), fajna obsada, ładny od strony audiowizualnej (z naciskiem na energiczną i rytmiczną ścieżkę dźwiękową), fajne sceny akcji, luźniejszy klimat z odpowiednim tempem akcji więc nie nudziłem się.
Co nie podobało mi się? Choć pochwaliłem przed chwilą klimat produkcji, to zdaję sobie sprawę, że nie taka była pierwotna wizja Ayera. Szkoda, że kinowa wersja postawiła na taki ton, ponieważ nie jest on spójny z poprzednimi obrazami, a na dodatek działa to niekorzystnie w przedstawieniu bohaterów – o ile początkowo jest nacisk na czarną stronę postaci, tak potem to zanika i pod koniec mam problem, żeby oddzielić tę grupę od innych superbohaterów. Cięcia są widoczne w przedstawieniu bohaterów. Jedni dostali więcej czasu (np. Harley, Deadshot), a drugim poświęcono niewiele uwagi (np. Boomerang, Killec Croc). Bardzo nie leży mi wątek Jokera, ponieważ teraźniejsza akcja z nim wybija z głównej historii klimatem – tu mroczna walka z demonami, ale w międzyczasie jakiś pajac wpierdziela się i zachowuje jak szalony Romeo. Sensowniejsze byłoby wycięcie scen z jego udziałem i pozostawienie retrospekcji mające ważną rolę w opowiedzeniu korzeni Harley.
Mam problem z głównym przeciwnikiem. Brat Enchantress nic sobą nie wnosi do filmu, a Wiedźma jest dziwnie poprowadzona przez cały film – 3/4 filmu robi cuda na kiju (np. piorunami rozwala ważne budynki, teleportuje się wedle życzenia), ale finałowa walka z nią jest niewiarygodnie sprowadzona na przyziemny ton, kiedy jeszcze chwilę wcześniej widzimy, że mogłaby pstryknąć palcami i pokasować każdego z nich. Do samej Enchantress nic nie mam, była dobrym wyborem na przeciwniczkę, która miała sensowne argumenty do buntu (a i sam bunt klimatycznie wykonany, coś z pogranicza magii i horroru).
Film dobrze oglądało mi się. Nawet lepiej niż „Man of Steel” czy „Batman v Superman”. Ale jestem świadom wad, i że kinowa wersja nie jest tym, czym powinna być – i jest to bardzo odczuwalne podczas oglądania. Chętnie zobaczyłbym pierwotną wersję, ale nie będę wspierał jej kampanii (która i tak ma martwy status po wycofaniu się Ayera). Uważam, że powinniśmy iść przed siebie, skupić się na przyszłym DCU zamiast cofać się wstecz i naprawiać błędy z przeszłości, które kasy nie zapewni zadłużonemu studiu.


