Nastroje w drugim sezonie „Moje przygody z Supermanem”
Jestem pozytywnie zaskoczony, jak twórcy serialu zręcznie balansują między różnymi atmosferami.
Trudno zaprzeczyć, że drugi sezon „Moje przygody z Supermanem” opowiada bardziej smutną i momentami intensywniejszą historię niż poprzedni. Twórcy umiejętnie mieszają lekkie momenty skupione na rozwijaniu postaci z mocniejszymi, które nadają narracji głębi i realistycznie przedstawiają destrukcyjny wpływ sił antagonistów.
Doskonałym przykładem tej dynamiki jest odcinek z zeszłego tygodnia. Początkowo towarzyszymy wesołej rozmowie między Karą a Supermanem, która ukazuje ich rosnącą bliskość i rodzinne więzi. To także okazja, by lepiej poznać Karę jako słodką, wrażliwą, ale zarazem stanowczą i niezależną „dziewczynę ze stali”, znaną z komiksów.
Nagle, bez ostrzeżenia, ton serialu gwałtownie się zmienia, gdy bohaterowie muszą poznać następstwa niszczycielskiej sile Kryptonian, której ofiarą padali mieszkańcy Thanagaru. Atmosfera przepełniona rozpaczą i żałobą radykalnie przekształca bieg wydarzeń, co dodatkowo umacnia postać Brainiaca. Dla znawców komiksów obraz zniszczonego Thanagaru, będącego wysoko rozwiniętą cywilizacją, z pewnością rezonuje jeszcze mocniej.
P.S. Campbell nie przesadzała mówiąc, że Supergirl wprowadzi zamęt w tym sezonie swoją obecnością