Opinia o „House of Braniac”
„House of Braniac” dobiegło końca! To było jedno z fajniejszych wydarzeń DC ostatnich lat, jedno z ciekawszych koncentrujących się na Supermanie. Joshua Williamson skrupulatnie przygotował grunt pod tę historię, a główna fabuła obfitowała w dynamiczną akcję i emocjonujące sceny, które rozwijały postacie i świat podbudowując dalsze przygody (letnie „Absolute Power„).
Szczególnie interesujące było przedstawienie Brainiaca. Złoczyńca ten został pokazany nie tylko jako niebezpieczny strateg przygotowany na wszelkie ewentualności, ale również rozbudowano jego postać o alternatywne wersje, które zmieniały ustaloną hierarchię mocy (zwrot kojarzący się z The Rockiem). ). Ponadto, pokazano Brainiaca z bardziej emocjonalnej strony. Jego rozpacz była świeżym spojrzeniem na postać, nadając jej głębi w kontekście jego rodziny i postawionych celów.
Kolejnym silnym punktem historii było przedstawienie Luthora. Postać ta przeszła znaczącą przemianę (NA PLUS) od czasów „Superman” Williamsona i tu osiągnęła swój punkt kulminacyjny. Luthor został ukazany jako złożona, nieprzewidywalna postać, której inteligencja i poświęcenie mogły przyćmić nawet Supermana. Dodatkowo, obecność córki Luthora wprowadziła głębszy kontekst emocjonalny do fabuły, dzięki licznym retrospekcjom i emocjonalnej więzi, która wcześniej była mi nieznana między tymi dwiema postaciami. Świetnie śledziło się losy tej dwójki, a cliffhanger rozbudza zainteresowanie dalszym kierunkiem.
Wydarzenie to nie było pozbawione wad. Brakło miejsca na rozbudowanie niektórych wątków, co spowodowało, że część z nich wydawała się być tylko wypełnieniem np. Czarnianie odegrali jedynie symboliczną rolę w historii, a zmiana postawy Lobo wydała się zbyt naciągana i niewiarygodna dla jego charakteru. Główna akcja przypominała scenariusze Jasona Aarona (bez obrazy dla fanów jego twórczości). Akcja mogłaby skorzystać z bardziej przemyślanego podejścia, zamiast korzystania z modelu „wszystko, wszędzie, naraz”. Nadmiar postaci przesłaniał czas poświęcony na rozbudowę akcji, nie było w tym nic oryginalnego czy kreatywnego, a zwykłe huki i wybuchy gdzie się dało tylko umieścić. Niemniej jednak, sytuację ratowało zakończenie historii nietuzinkowym pomysłem Luthora oraz wcześniejszy rozwój sytuacji na statku Brainiaca, gdzie bohaterowie musieli radzić sobie sami, pozbawieni swoich mocy.