Czy Superman w wykonaniu Tylera Hoechlina jest niedoceniany?

W miarę jak nowe kinowe uniwersum DC nabiera tempa, a my śledzimy poczynania nowego aktora w roli Supermana, trudno nie zauważyć ciągłych fanowskich wojenek. Często widzę napięte porównania fanów między Cavillem a Corenswetem, a media wykorzystują nastroje fanów do budowania zasięgów postów publikując zdjęcia „starego” Supermana w kontekście nowych informacji, co jest dość nieprofesjonalną, tanią zagrywką marketingową.

Chociaż rozumiem argumenty zwolenników Henry’ego Cavilla, to przykro mi, że w dyskusjach i zestawieniach pomijana jest postać Supermana granego przez Tylera Hoechlina. Jego telewizyjna interpretacja doskonale oddaje współczesny obraz Supermana, czyli optymistycznego, rodzinnego bohatera ukierunkowanego na ludzi, który godzi życie osobiste z superbohaterskimi obowiązkami (doskonale to widać w scenach, gdy Superman spędza czas z Lois i musi na chwilę opuścić rodzinne ognisko, by uratować świat, po czym wraca jak gdyby nigdy nic do codziennego życia)

Wkład Tylera w kreowanie postaci Kryptończyka jest nieoceniony i równie bolesna będzie jego „strata” na rzecz nowego kierunku DC. Uważam, że Tyler Hoechlin zasługuje na równie dużą uwagę w tej chwili, co Cavill, zwłaszcza że poświęcił tej roli więcej czasu.

A najlepiej to nie toczyć bezsensownych wojenek, tylko otworzyć się na nową perspektywę i dać kredyt zaufania. W przyszłym roku ocenimy finalny rezultat!