Hellblazer. Paul Jenkins. Tom 1 (Opinia)
Pierwszy tom „Hellblazera” Jenkinsa? Klimatyczne i mroczne przygody, choć nieco przegadane.
Jenkins przedstawia swoje własne, unikalne podejście do przygód kontrowersyjnego maga w brudnym i nieprzyjaznym świecie, gdzie John Constantine staje przed kolejnymi demonami pragnącymi jego duszy. Komiks wyróżnia się bardziej zróżnicowanym klimatem na tle wcześniej wydanych tomów różnych twórców – od demonicznych opętań po duchy związane z lokalną fauną. Ciekawym odświeżeniem było wprowadzenie plemiennych duchów, które poszerzają horyzonty świata magii i pokazują, jak Constantine radzi sobie w nowych sytuacjach. Oczywiście problemy magiczne były pretekstem do uwidocznienia mrocznej strony zwykłych ludzi, co dodawało historiom drugiego dna. Wydany komiks to kolejna historia skupiająca się na prywatnym życiu głównego bohatera, ale dodanie (dość ryzykownej) zmiany w jego osobowości opłaciło się, ponieważ rozwiązanie napędziło fabułę, czyniąc postać jeszcze bardziej niejednoznaczną, tajemniczą i skomplikowaną w kluczowych momentach.
Jenkins wprowadza wcześniej niespotykane demony z unikalnymi celami i metodami działania, co dodaje świeżości fabule. Rysownicy doskonale oddają mroczny klimat, stosując nietypowe kadrowanie, uproszczone ilustracje z odpowiednim użyciem cienia, co podkreśla posępność historii i tworzy specyficzny, niepokojący klimat. Jednak ograniczenie mocniejszych momentów niepotrzebnie łagodziło niektóre sceny, które potrzebowały swojego ładunku, aby wstrząsnąć mną. Ponadto, ograniczona ilość akcji sprawiła, że komiks miejscami staje się przegadany, z długimi opisami stanów emocjonalnych bohatera i otoczenia. Z jednej strony pomaga to wczucie się w historię i zrozumienia natury ludzkiej, z drugiej jednak może męczyć i wydłużać czas na czytaniu dość opasłego komiksu (liczy około 500 stron).
Dziękuję wydawnictwu Egmont za przekazanie komiksu. Wydawnictwo nie miało wpływu na opinię i tekst.