Superman & Lois – 4 sezon – Odcinek 4 (Bezspoilerowa opinia)

Spokojniejszy odcinek, bardziej zapychający, ale mimo to dość przyjemny!

Czwarty odcinek finałowego sezonu „Superman & Lois” jest od kilku dni dostępny na platformie MAX. W porównaniu z poprzednimi odcinkami był raczej spokojniejszy, który skupił się głównie na nieinteresującym ślubie (kogokolwiek obchodzą losy tych postaci?) o… zerowym znaczeniu! Szkoda, że nie poświęcono więcej uwagi rodzinie Supermana, zwłaszcza że wątek powrotu Clarka do żywych rozwija się tu w sposób konsekwentny.

Twórcy znaleźli ciekawy sposób na przedstawienie nowego „serca” Supermana. Jak można było się spodziewać, fizjologiczna zmiana u Kryptończyka ma ogromny wpływ na jego supermoce, które zaczynają zawodzić. Prosty, ale skuteczny motyw, który pozwala utrzymać następstwa po powrocie zza grobu bez potrzeby przekształcania samej postaci, jak to miało miejsce w interpretacji Snydera. Kierunek ma potencjał na ukazanie Supermana w roli mentora nowego pokolenia – coś świeżego w aktorskich interpretacjach tej postaci (serial konsekwentnie podąża swoimi ścieżkami, co jest na plus)

Ilość absurdów w tym odcinku była dość przytłaczająca. Począwszy od nielogicznej zmiany stroju Supermana po powrocie (trzyma zapas garniturów w Fortecy Samotności?). ), aż po huczne wesele na farmie Kentów, podczas gdy starają się, by Luthor nie dowiedział się o powrocie Clarka (cudownym przypadkiem Łysy przestał interesować się losem rodzinki?). Wszystko to blednie przy absurdalnej końcówce, gdy Jonathan wpada w tarapaty, a Jordan, zamiast mu pomóc i zachować tajemnicę ojca, biegnie do Clarka po ratunek dla brata, a na miejscu musiał być fotoreporter z aparatem przebijającym dym i ogień z odległości! (WTF?)