Nightwing #119 (Opinia, streszczenie)

„Nightwing” Dana Wattera uderza w inne klimaty, niż seria Toma Taylora. Dobrze? Źle? Ciężko ocenić.

Wrażenia z komiksu

Nowy rozdział otwiera się w Blüdhaven, gdzie tajemniczy przeciwnik eliminuje szefów lokalnych gangów, co znacząco zaostrza atmosferę w mieście. Nightwing zostaje wciągnięty w brutalny świat przestępczych intryg, gdzie metody gangsterów są drastyczne i bezwzględne – nawet do tego stopnia, że nie wahają się ciągnąć swoich ofiar przywiązanych do samochodów.

Historia jest znacznie mroczniejsza i cięższa w tonie niż wcześniejsze przygody pod batutą Taylora, a Nightwing przypomina tu bardziej Batmana niż samego siebie. Podchodzi do spraw brutalnie, jest bardziej surowy w stosunku do przestępców, a żarty – szczególnie podczas rozmów z Oracle – ustępują poważnym interakcjom. Wyraźnie widać inspiracje latami 90., kiedy Nightwing dopiero budował swoją pozycję w Blüdhaven.

Nie potrafię się ustosunkować. Z jednej strony pasuje mi zmiana klimatu, ponieważ wojny gangsterskie mają charakter, a Nightwing odnajduje się. Z drugiej strony Nightwing i Bludhaven tracą unikalne cechy, bardzo przypominając Batmana i Gotham – momentami mam wrażenie, że pomyliłem komiksy.

Nowy antagonista z wizerunkiem cyrkowego klauna wprowadza intrygującą, niepokojącą aurę (o obliczu klauna, ORYGINALNIE PANIE WATTERS). ). Postać o diabolicznym obliczu budzi tajemniczy niepokój, szczególnie gdy przejmuje narrację. Jego metody współpracy z Olivią są stanowcze i śmiertelnie niebezpieczne, co nadaje mu autentyczną grozę. W tym krótkim występie antagonista wywarł na mnie większe wrażenie niż Heartless

Streszczenie komiksu

Podczas interwencji Nightwinga dochodzi do wybuchu, który zabija przywódców gangów. Dick informuje o tym swoją siostrę i trafia do Olivii, która prowadzi firmę zajmującą się bronią przeciwko superbohaterom. Podczas śledztwa odkrywa, że Olivia współpracuje z tajemniczym antagonistą, który przygotował dla niego wybuchową niespodziankę.