Wstrząsy wtórne. Batman. Ziemia niczyja. Tom 2
Czas mija niezwykle szybko, gdy czyta się klasycznego Batmana, bez względu na to, jak bardzo mieszkańcy Gotham mają przerąbane…
„Wstrząsy wtórne” kontynuuje historię Gotham zrujnowanego przez trzęsienie ziemi. Obserwujemy różnorodne losy mieszkańców miasta, którzy bezpośrednio doświadczyli skutków kataklizmu (od poszukiwania zaginionych rodziców, po próby ułożenia życia na nowo). Batman usiłuje im pomagać, jednocześnie starając się złapać przestępców, którzy uciekli z zniszczonych więzień np. Szalony Kapelusznik. Podsumowując – sytuacja jest dramatyczna, a Batman (wraz z sojusznikami) ma pełne ręce roboty.
Chociaż ten komiks nie szokuje tak mocno treścią i wizualizacjami zniszczonego miasta czy tragedii ludzkiej, jak poprzednia część, głównie z powodu wtórności, to wcale nie wpłynęło to na moją przyjemność podczas czytania. „Wstrząsy wtórne” są fascynującą lekturą, z wyczuwalną skalą tragedii, gdzie na pierwszy plan wybijają się ludzka tragedia i zachowania w ekstremalnych warunkach – ukazując priorytety ofiar, spontaniczne reakcje w kryzysie i decyzje dotyczące przyszłości w obliczu nowych, nieszczęsnych warunków np. opuszczanie Gotham przez mieszkańców. Postacie zachowują się naturalnie i wiarygodnie, co rezonuje z doświadczeniami znanych nam z rzeczywistych katastrof, a mroczny klimat komiksu podkreśla skrajności i aspekty moralne np. poszukiwanie zaginionych rodziców przez dzieci czy próby samobójcze zdesperowanych mieszkańców. Zdarzenia są realistyczne, a autorzy skupili się na detalach, które dodają akcji autentyczności. Znaczącą częścią narracji jest również zgłębienie emocjonalnych stanów superbohaterów, którzy zmierzą się z różnymi sytuacjami, takimi jak wewnętrzne dylematy Batmana podczas rozmowy z Alfredem.
Bardzo spodobały mi się poboczne wątki skupiające się na osobach z najbliższego otoczenia Batmana np. Alfred broniący rezydencji Wayne’ów przed złodziejami czy Nightwing wspominający wczesne lata kariery u boku Batmana. Były to lekkie i urokliwe momenty, które wnosiły nutę optymizmu w smutną narrację oraz podkreślały potencjał postaci w zależności od sytuacji np. Alfred pokazujący, że nie warto z nim zadzierać (fantastyczny motyw, uwielbiam go!).
Jeśli chodzi o rysunki, to poziom jest zróżnicowany. Niektóre prace, jak Jima Aparo, charakteryzują się dużym klimatem, dopracowaniem, a tuszowanie nadaje opowieści mrocznego tonu. Z kolei ilustracje Johna Beatty nieco mnie odpychały, głównie z powodu niezbyt atrakcyjnej mimiki postaci i charakterystycznego 'grzyba’ na głowie Robina.
Dziękuję Taniaksiazka za przekazanie komiksu recenzenckiego. Sklep nie miał wpływu na moją opinię i tekst.


