Batman: Długie Halloween t.2

Po Halloween, Święcie Dziękczynienia, Bożym Narodzeniu, Walentynkach i Dniu Świętego Patryka czas na kolejne szczególne daty w kalendarzu. I kolejne zabójstwa, których sprawca pozostaje nieznany dla Batmana i Gordona z jednej, a Carmine’a Falcone z drugiej strony. Tymczasem nadchodzą kolejne miesiące, a wraz z nimi- prima aprillis, dzień matki, dzień ojca… Holiday stanowczo nie będzie miał wakacji.

Pierwszym podejrzanym wydaje się być Julian Day, czyli Calendar Man. Lecz stały pobyt w Arkham jest skutecznym alibi. Kolejnymi są ludzie związani z „Rzymianinem”, choć niekoniecznie mu przychylni jak Sal Maroni. Ta postać zresztą przyczyni się tu do kluczowego zdarzenia w życiu Harvey’ a Denta, a tym samym- Batmana.  Skoro mowa o Dencie. On również nie pozostaje poza podejrzeniami.

„Długie Halloween” jest jednym wielkim originem.  Coraz wyraźniej podnoszą tu głowę bowiem przyszli, klasyczni wrogowie Mrocznego Rycerza. Dominacja mafijnych klanów przygasa, a zabójstwa Holiday’a udowadniają, że chłodny racjonalizm jakim kierują się gangsterzy w Gotham to zła cecha, którą czym prędzej należy zastąpić szaleństwem. „Tradycyjnym” przestępcom nie pomaga nawet fakt, iż w obliczy własnej bezradności sięgają po pomoc szaleńców. Ci nie mają kodeksu honorowego, a sojusze są dla ich pokręconych umysłów czymś abstrakcyjnym i chwilowym.

Przy okazji recenzji pierwszego tomu opisywałem moje zachwyty nad kreską Tima Sale’a. Nic się nie zmieniło. Jest mrocznie, lecz w bardziej detektywistyczno- kryminalny, niż gotycko- batmanowy sposób. Jest genialna gra kolorami. Są niesamowite, wręcz nadające się na plakat okładki. Słowem- Tim Sale. No i niezapomniane sceny gdy dochodzi do kolejnego świątecznego zabójstwa.

„Długie Halloween” wydane w ramach Wielka Kolekcja Komiksów DC Comics to mój ulubiony, zaraz po „Zabójczym Żarcie”, komiks z udziałem Mrocznego Rycerza. Umiejscowiony w okresie życia herosa, gdy był on jeszcze samotnym wilkiem, polegającym bardziej na dedukcji i sile mięśni, niż grupie pomocników i nowoczesnym sprzęcie. Duet Loeb i Sale pokazują, że tworzą zespół równie twórczy i zgrany jak Stan Lee i Jack Kirby. Postaci przez nich przedstawiane są niezwykle indywidualne i ludzkie. Autorzy skupiają się na ich emocjonalnej stronie, ukrytej pod maską. Tak jest z Batmanem. Tak samo jest z Harvey’ em Dentem. Postaci stają się dzięki temu realnymi ludźmi, nie wypacykowanymi trykociarzami. A odpowiednia dawka realizmu w komiksie superbohaterskim to pewna recepta na jego sukces. Batman nadal jest tu tym, kogo znamy. Obrońcą Gotham, herosem nie patyczkującym się z przestępczością. Ale daleko mu do wizerunku kogoś, kto przybija piątkę z Supermanem czy Green Lanternem i rusza z nimi cudownym bat-(tu wstawić nazwę dowolnego pojazdu) by uratować Ziemię, względnie galaktykę. „Długie Halloween” to bardzo dobra kryminalna opowieść osadzona w czasie, gdy życie Batmana było dużo prostsze, choć nie mniej niebezpieczne. Po prostu obowiązkowa pozycja dla każdego.