LEGO Batman: Film (2017) – Recenzja

Film „LEGO Przygoda” oczarował mnie niezmiernie. Humor, który cieszy każde pokolenie, masa easter eggów i subtelnych mrugnięć okiem do fanów duńskich klocków i całokształt treści sprawiły, że gdy tylko usłyszałem wiadomość o powstaniu podobnej historii z Batmanem w roli głównej byłem wniebowzięty. Bo sami pomyślcie- Lego + Batman. Co może być cudowniejszego ? 🙂

Uwielbiam bawić się Lego, gdy nikt nie patrzy. Uwielbiałem bawić się Lego, gdy byłem mały. Niestety, za moich szczenięcych czasów oferta nie była tak szeroka i pełnometrażowy film z udziałem jednego z ulubionych herosów w konwencji klockowej nie mieścił się nawet w snach. Już sam początek zaczyna się godnie. Od czarnego ekranu. Bo każdy dobry film zaczyna się od czarnego ekranu. Który nie podoba się rodzicom i wytwórni filmowej.

„LEGO Batman: Film” opowiada o z pozoru klasycznym sporze tytułowego bohatera z Jokerem. Złoczyńca zbiera całą armię superprzestępców i konstruuje bombę zagrażająca całemu Gotham. Batman jak zwykle udaremnia plan zniszczenia miasta. Przy okazji ujawnia się pewna cecha herosa, która była od zawsze znana, a która jest motywem przewodnim powyższej produkcji.

Postać Batmana jest tu ciekawie przejaskrawiona. Niby ma wszystko co Batman mieć powinien- bitewną sprawność, wewnętrzny mrok, dość samotniczy charakter- lecz wszystko to jest ukazane w sposób groteskowy. Scena z Batmanem śpiewającym w rytm tłuczenia swoich przeciwników czy uwypuklenie jego samotności po powrocie z tejże bitwy po powrocie do zimnej i pustej Jaskini Batmana.

Autorom udało się stworzyć paletę postaci tak barwnych, że realne kreacje stworzone przez rozlicznych aktorów z krwi i kości wydają się być plastikowo- klockowate. Ot dla przykładu- Joker. W wykrzywiony do granic absurdu sposób przedstawiona została jego obsesja na punkcie relacji z Batmanem. Do tego nie do końca można zdefiniować czy jest on naprawdę zły, czy tylko chce zwrócić uwagę pewnego ponurego herosa. W pewnym momencie jest on po prostu uroczy, wręcz maskotkowo niepoważny.

Ale nie samymi postaciami DC Comics stoi „LEGO Batman: Film”. King- Kong, Dracula, Voldemort, Sauron, Tardis, Agenci Smith i wiele, wiele innych czarnych charakterów tworzących kulturę na przestrzeni ostatnich dekad. Oni wszyscy kontra Batman i sojusznicy. I to nie byle jacy sojusznicy…

W filmie możemy zauważyć wiele bonusów odnoszących się do innych dzieł z udziałem tytułowego herosa. Walka z Jokerem w gabinecie luster, dramatyczna scena z udziałem Alfreda i błyskawica rozświetlająca nocne niebo i wiele innych odnoszą się wprost do komiksowego kanonu. Przeciwnicy jacy pojawiają się w filmie to nie tylko śmietanka z Arkham, ale i takie perełki jak Kite Man, Człowiek Zebra czy Bliźniaczki Kabuki. Persony, które swą absurdalnością nie przetrwały w komiksie, ale właśnie dzięki niej pojawiły się w animowanym obrazie.

Pewnie weźmiecie mnie za heretyka, ale twierdzę z całą powagą, że jest to najlepsza produkcja kinowa DC ostatnich lat.  Zarówno tych minionych i zapewne tych nadchodzących. A jeśli już mowa o filmach. Wszelkie produkcje z udziałem Batmana są kuriozalnie wspominane jako niezwykłe stany, w których bywał Bruce Wayne. Zabawna i ironiczna jednocześnie retrospekcja sięga aż do produkcji z Adamem Westem. pokazującym tym samy, iż autorzy odrobili lekcję z historii Batmana.

„LEGO Batman: Film” skradł mi serce i obudził dawne sentymenty. Jednocześnie też pokazał, że mit Batmana nie musi być tylko ociekającym mrokiem i dramatem millerowsko- moore’ owskim. Równie dobrze sprawdza jako animacja przedstawiona inteligentnie z przymrużeniem oka. A należy ją docenić- biorąc pod uwagę ciągłe problemy z filmem „The Batman” może być to jedyny solowy film z udziałem tej postaci przez najbliższe lata.