Batman Tom 2: Jestem Samobójcą (Odrodzenie)

Odrodzenie dla Batmana nie rozpoczęło się najlepiej. „Jestem Samobójcą” było nijakie, natomiast „Noc Ludzi Potworów” niewiele lepsze, jednak sam pomysł na wojnę Batrodziny z potworami Doktora Hugo Strange’a wydaje się co najmniej dziwaczny. „Jestem Samobójcą” jest bezpośrednią kontynuacją wątków z obu komiksów, jednak klimat historii jest już zdecydowanie inny. Za scenariuszem dalej stoi Tom King, jednak na stanowisku rysownika Davida Fincha zastępuje Mikel Janín z gościnnym udziałem Mitch Gerads. Tom zbiera zeszyty odrodzeniowej serii Batman #9-15.

Po wydarzeniach z „Jestem Gotham” oraz „Nocy Ludzi Potworów” zastajemy Gotham Girl dręczoną nieustającym strachem, który zaszczepił w niej Psychopirat. Dotarcie do niego jest jednak problematyczne, gdyż obecnie jest „gościem” jednego z najniebezpieczniejszych przeciwników Nietoperza – Bane’a. Ten trzyma go w więzieniu Peña Duro, znajdującym się w państwie Santa Prisca, znajdującym się poza jurysdykcją ONZ, więc jakakolwiek oficjalna pomoc czy to ze strony amerykańskiego rządu, czy Ligi Sprawiedliwości nie wchodzi w grę. Z pomocą Batmanowi przychodzi Amanda Waller, czując się współwinną masakry, która wydarzyła się w Gotham i oferuje Mrocznemu Rycerzowi swoje wpływy: Batman ma wybrać z Azylu Arkham kilku skazańców, tworząc swój nieduży Oddział Samobójców, w zamian za złagodzenie ich wyroków, jednakże misja ta nie jest oficjalna i w przypadku niepowodzenia oddział Batmana będzie zdany na siebie. Zamaskowany Krzyżowiec wybiera Ventroloquista, Bronze Tigera oraz parę złoczyńców: Puncha i Jewelee. Mroczny Rycerz zastrasza również Jeremiah Arkhama do wypuszczenia pacjenta, na którym zależało mu najbardziej: oskarżonej o 237 morderstw, czekającą na karę śmierci Catwoman. Cel drużyny jest prosty, włamać się do więzienia, odbić Psychopirata i uciec, możliwie jak najszybciej. A jeśli zajdzie konieczność, złamać Bane’owi jego cholerny kręgosłup. W późniejszej części komiksu dowiadujemy się jakie były prawdziwe powody zwerbowania do misji Catwoman, oraz jaka historia stoi za jej,  wydawać by się mogło, absurdalnymi zarzutami o wielokrotne morderstwo.

Głównym przeciwnikiem w tej historii jest oczywiście Bane, który pokazany jest tutaj inaczej, niż zazwyczaj DC przedstawia jego wizerunek. Odstawia Venom i dzięki mocom Psychopirata udaje mu się pokonać traumy z dzieciństwa. Nie jest już osiłkiem (jaki wizerunek mocno promowała seria gier Batman: Arkham) a stał się wpływowym watażką z pokaźnymi środkami, za pomocą których chce dojść do szczytu potęgi. Oczywiście, angażuje się tutaj w starcie z Batmanem, jednak jest ono jedynie pretekstem do monologu Bane’a o swoich motywacjach, które najpierw popchnęły go do wyruszenia do Gotham, a potem do przechwycenia Psychopirata. No i do kupienia Mrocznemu Rycerzowi czasu. Starcie z Banem nie jest jednak tym, co w moim przekonaniu stanowi najsilniejszy punkt tego komiksu.

Przez cały tom narracja prowadzona jest również poprzez listy, jakie wysyłali sobie Batman i Catwoman podczas pobytu tej drugiej w Azylu Arkham. Dowiadujemy się w nich sporo o przeszłości obu postaci jak i o motywacjach stojących za ich obecnymi posunięciami. I w tym momencie scenariusz przeskakuje o kilka poziomów wyżej. Tom King nie stara się na nowo wymyślić koła: „Batman: Rok Pierwszy” w kwestii originu Batmana powiedział wszystko. „Jestem Samobójcą” opowiada co działo się z Brucem po zabójstwie jego rodziców w Crime Alley. Zazwyczaj to Bruce Wayne jest fasadą, maską za którą ukrywają się prawdziwe motywacje i dążenia Batmana. Historia King pokazuje nam, że Batman też obie te tożsamości są maskami, pod którymi ukrywa się pogrążony w żałobie chłopiec, który nigdy w pełni nie pogodził się ze śmiercią rodziców, samemu zdając sobie sprawę z tego jak niedorzecznie wygląda przebierając się za nietoperza. Ten chłopiec przed wypowiedzeniem słynnej przysięgi targnął się na swoje życie, jednak próba okazała się nieskuteczna. Stąd tytuł tomu. Batman staje przed nami jako ktoś stojący nad przepaścią, o krok od załamania nerwowego i ponownej próby samobójczej, od której powstrzymuje go misja, aby żadne inne dziecko nie musiało podzielać jego losu. I jak się później okazuje, powstrzymuje go również Catwoman, która czując podobny ból do niego jest w stanie zrozumieć co czuje Bruce, a do której uczucia powodują, że Mroczny Rycerz dalej prowadzi swoją krucjatę. I choć preferuję te historię gdzie Batman jest przede wszystkim detektywem, to jestem fanem wchodzenia do głowy tej postaci, rozumienia i analizowania motywów jej działania. Ten komiks robi to perfekcyjnie

Jeśli chodzi o oprawę wizualną, to Mikel Janín odwalił kawał świetnej roboty. Kreska nie jest stylizowana, oddając wiele szczegółów zarówno aparycji bohaterów, jak i wnętrz w których dzieje się akcja. W głównej mierze o klimacie rysunków stanowią użyte kolory: Czerń, żółć i pomarańcz świetnie grają tutaj światłocieniem. W ogólnym rozrachunku jest to najlepsza kreska w komiksie z Batmanem jaką pamiętam.

„Jestem Samobójcą” jest krokiem w zdecydowanie lepszą stronę, w porównaniu do dwóch poprzednich tomów serii. Choć mógłbym zarzucić komiksowi fakt, że więcej mogłoby się dziać na kadrach, a nie tylko w dymkach, to komiks mimo wszystko czyta się bardzo przyjemnie.

Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego.
Komiks do nabycia w internetowym sklepie Egmontu.

Recenzje pozostałych komiksów wydanych w ramach DC Odrodzenie.