Hellblazer tom 5

Uwielbiam Hellblazera pisanego przez Ennisa. Poprzednia dwa tomy utwierdziły mnie, że wizja kreowana przez Ennisa jest warta uwagi i że rozumie klimat towarzyszący serii. Eniss buduje złożona wątki, które z czasem przybierają na sile. To już 3 tom od tego Pana i gwarantuję, że nie przejedziecie się na nim.

Trzeci tom pisany przez Ennisa, a piąty jeśli chodzi o cykl „Hellblazer”, zbudowany jest na trzech głównych historiach, przerywanymi pojedynczymi opowiastkami wspominającymi różne wątki z przeszłości głównego bohatera. Komiks otwiera „Płomień potępienia” wizualizujący zmagania Constantine’a (zupełnie innego z zachowania) z Papa Midnite. Nie jest to typowe starcie. Constantine trafia do alternatywnego świata będącego interpretacją alegorycznej Ameryki. Scenarzysta wykorzystał okazję do zaprezentowania czytelnikowi swojej interpretacji ówczesnego wolnego świata. Jest to bardzo zakręcona i całkiem ciekawi zbudowana historia z rozczarowującą końcówką.

Drugim głównym wątkiem jest finałowe starcie z Szatanem. Konflikt budowany był przez dwa poprzednie tomy i teraz czeka nas jego sfinalizowanie. Kolejny etap niestety nie jest tak interesujący jak poprzednie. Szatan dość długo przymierza się do wymierzenia ostatniego ciosu Constantine’owi, natomiast ofiara bagatelizuje problem, co zupełnie nie pasuje do postaci na podstawie poprzednich zachowań. Finał jest satysfakcjonujący, choć przekombinowany i naciągany do bólu. Spodziewałem się sensowniejszego rozstrzygnięcia wątku z Szatanem. Komiks kończy „Łajdak u piekła bram” i jest to iście mrożąca krew w żyłach historia rodem z horroru. Kolejny raz odzywają się grzechy z przeszłości Constantine’a, żeby upomnieć się o swoje. Historia przeplatana aktualnymi wydarzeniami z retrospekcjami, które są jedna z lepszych jakie pojawiły się dotychczas. Nowe zagrożenie jest sensownie poprowadzone, a finał iście paskudny. Nieco nie zrozumiałem końcówki ponieważ w pewnym momencie odczułem jakby coś mi umknęło (co nie miało miejsca!). Może to był błąd narracyjny po stronie Ennisa, może moje zmęczenie. Czasami lepiej spojrzeć na coś z przymrużeniem oka.

W 5 tomie „Hellblazera” nie brakowało kilku rozczarowań. Prawdopodobnie wynikały one z osobistych oczekiwań w oparciu o wcześniejsze wątki niż błędy po stronie Ennisa. Niemniej jest to gruby kawał przygód Constantine, które warto przeczytać. Pozycja daje mnóstwo frajdy, pozytywnego obrzydzenia demonicznym światem oraz kilka wątków do osobistych przemyśleń. Pozycja podejdzie Wam jeżeli jesteście fanami twórczości Ennisa.

Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego. Komiks możecie nabyć w internetowym sklepie Egmontu.