Dark Crisis #5

Za nami 5 z 7 zeszytów „Dark Crisis”. Podoba mi się Kryzys do tego momentu, kilka poziomów wyżej od Metali. Dlaczego? Jeden akapit na SPOILERY, osobny na ocenę.

Streszczenie komiksu

Legion Luthoar został przejęty przez Mroczną Energię. Nowe pionki atakują Black Adama uratowanego w ostatniej chwili przez superbohaterów – teleportowali się dzięki Sidewaysowi (a to Ci powrót!).

Black Adam z pozostałymi wraca do Hali Sprawiedliwości. Nightwing prosi Oracle, by wezwała wszystkich superbohaterów do działania. Poszerzają się szyki, a ich plany dostrzegł Deathstroke nacierający na budynek ze swoją drużyną. Mr Terrific po przestudiowaniu Mrocznej Energii uważa, ze to właśnie Deathstroke wpływa na innych i rozprzestrzenia energię. Należy go pokonać, aby zastopować zło.

W tym samym czasie Barry i Hal uwolnili Batmana z jego wyimaginowanego świata pokazując mu jego bliskich. Udało się to osiągnąć za pomocą projekcji stworzonej przez Hala. Następnie uwolnili Dianę i z nią udali się do świata Supermana. Nie musieli jednak interweniować, ponieważ Clark był światom, że żyje w iluzji. Nauczył się ją kontrolować, co dało mu moc. Napływ energii zmienił jego wygląd (emanuje niebieską sygnaturą). Z pomocą energii zerwał iluzję. Cała Liga została w ten sposób uratowana. Nawet Green Arrow i Black Canary. Wspólnymi siłami chcieli pokonać Pariaha. Nie było im to jednak dane. Pariah zniknął gdzieś, podobnie kontrolowane przez Mroczną Energię istoty.

Black Adam próbował zniechęcić superbohaterów do walki. Nightwing, prowadzący ich do walki, odrzucił jego namowy, podobnie jak pozostali. Wszyscy stanęli do zażartej walki, która była dosyć wyrównana. Do czasu. Zeszyt kończy się pojawieniem Pariaha i jego sił na ziemi. Wsparcie dla armii Deathstroke’a zwiastujący koniec głównej ziemi.

Opinia

Kryzys różni się od pozostałych. Zazwyczaj Kryzysy były zwartą akcją przechodzącą od jednego punktu do drugiego, co chwile dostarczają emocji z punktem kulminacyjnym powalającym na łopatki. Z tego powodu Kryzysy nie nadawały się do wyrywkowego czytania, jeżeli nie było się wtajemniczonym w podbudowę. Znaczy… nadawały, ale łatwo było ulec przytłoczeniu akcją i ilością postaci.

„Dark Crisis” taki nie jest. Do wydarzenia mieliśmy bardzo długą drogę (głównie: Metal, No Justice, przeprawa przez JL, Rok Złoczyńców, Death Metal, Infinite Frontier). Długa droga nie była wyłączną podbudową. W trakcie wydarzenia nadal ustawiane są elementy przez Williamsona aż dojdziemy do epickiej bitwy zmieniającej po raz kolejny strukturę świata DC. Takie prowadzenie wydarzenia spowodowało, że akcja jest znacznie spokojniejsza, przystępniejsza, a co najważniejsze nie przytłaczająca w swojej formie. Autorowi łatwiej prowadzić postacie w takim stylu poświęcając im odpowiednią ilość czasu oraz grając na emocjach (choć ich stosunkowo niewiele poza ekscytacją płynącą z wartej akcji). Williamson fajnie wykorzystuje elementy wprowadzone w jego seriach („Robin”, „Shadow War”) i całość wypada dobrze. Bardzo bałem się „Dark Crisis”, ale na tym etapie jestem z niego zadowolony. Nie jest to historia tak przełomowa jak „Crisis on Infinite Earths”, ale nadal prezentuje satysfakcjonujący poziom. Ciekawe koncepty idą w parze z dobrym wykonaniem, i fajnie.

Tylko po co nazywać „Dark Crisis” bezpośrednią kontynuacją „Crisis on Infinite Earths”? Nadal nie rozumiem zabiegu, chyba że to tani chwyt marketingowy aby nadać mocniejszego wydźwięku wydarzeniu. W wydarzeniu nie ma bezpośrednich odniesień do tamtego wydarzenia nie licząc udziału Pariaha (nie wspominam o alternatywnych ziemiach, ponieważ te co i rusz są wykorzystywane).