DCeaed: War of the Undead Gods #4

Za nami połowa finału „DCeased” . Akapit na spoilery z „DCeaed: War of the Undead Gods #4”, akapit na wrażenia.

Streszczenie komiksu

Alfreda nawiedzają koszmary z dnia, kiedy musiał zabić zombie kreatury podopiecznych Batmana. Prześladuje go tamten dzień. Z traumą próbuje mu pomóc Leslie Thompkins, z którą obecnie jest Alfred. Odwiedza ich Damian chcąc pożegnać się przed podróżą na OA, gdzie zapadną decyzje o dalszych działaniach. Emocjonalne pożegnanie, gdzie wzajemnie z Alfredem mówią ile Bruce’a w nich jest.

Strażnicy Korpusu Zielonych Latarni postanowili wytępić światy dotknięte wirusem Anty-Życia. Innego zdania są ziemscy bohaterowie z Supermanem na czele. Zapoczątkowało to konflikt prowadzący do uwięzienia Supermana w bańce stworzonej przez Strażnika. Clark bez problemu się z niej uwolnił i powalił na ziemię Strażnika. Tak zaczęła się walka, w której palce maczał Ares. Damian zorientował się, że Ares skorzystał ze swoich mocy, aby podnieść nastroje u każdego. Batman zażądał od Aresa, żeby powstrzymał sytuację. Poparcie stanowiska znalazł u niespodziewanego gościa, którym jest… Mxyzptlk!

Wrażenia z komiksu

Połowa finałowego tomu „DCeased” za nami. Na tym etapie jestem spokojny o poziom, który nie odbiega od poprzednich. Taylor, co zeszyt robi piękną podbudowę do finałowego starcia nie kombinując z wielowątkowością jak było w poprzednim albumie. Czwarty zeszyt pięknie pociągnął wątek Alfreda zapoczątkowany w poprzednim, co ma mocny wydźwięk emocjonalny. Dochodzi wątek miłosny, którego nie spodziewałem się, a cieszy mnie bardzo. Przynajmniej tutaj, w elseworldzie, zadbano o szczęśliwe życie wiernego lokaja. Zasłużone.

Akcja na OA była potrzebny zderzeniem dwóch różnych stanowiska do rozwiązania jednego problemu. Nieco przypomina mi to sytuację z poprzedniego albumu, gdzie superbohaterowie jedno, a Pingwin z ekipą drugie. Jestem skłonny uwierzyć, że tak właśnie Strażnicy by postąpili. Nieco szkoda, że szybko przerodziło się to w burdy. Ares został tu dobrze wykorzystany, ale… preferowałbym przerzucanie się dialogami, konkretnymi argumentami, niż bójka. Był potencjał pod ciekawsze poprowadzenie konfliktu, co lepiej pasowałoby do osób go rozpoczynających. No ta…. ale Ares, eh…

Na końcu pojawił się chochlik z piątego wymiaru. Kolejny w tym tygodniu, zarazem drugi w wykonaniu Taylora. Jeszcze coś grubszego urządzi nam z nimi, nawet w kanonie, zobaczycie! Mniejsza o to. Kolejny zeszyt, gdzie na końcu pojawia się overpower postać, kiedy zbliżamy się do końca. Nie przekonuje mnie to. Boję się, że Taylor planuje za bardzo epicki koniec w kierunku fajerwerków, co totalnie nie jest potrzebne cyklowi. Podtrzymuję, że zagrożenie w postaci zombie Darkseida z żółtym pierścieniem mocy jest wystarczające. Oczywiście daję kredyt zaufania Taylorowi. Nie zawiódł mnie do tej pory. Po prostu jestem ostrożny w ekscytacji treścią. Pamiętajcie, ilość nie zawsze oznacza jakość.