Harley Quinn #28
Początek nowego runu czyli „Harley Quinn #28” (SPOILERY + Wrażenia).
Streszczenie komiksu:
Poison Ivy wyjechała z miasta. Zostawiła mieszkanie Harley. Klaunica ma na głowie obowiązki domowe oraz rywalizację z Two Face’m nazywaną „wojną pranków”. Dent nie daje sobie w czachę dmuchać i planuje zabić Quinn, jeżeli odmówi współpracy z nim. Oczywiście Quinn odmówiła. Sytuacja nie podoba się Kevinowi. Uważa, że może wymsknąć się to z kontroli. Tak jest chwilę później. Dent wykiwał Quinn i ta ląduje na sprawie sądowej. Wysoki sąd jest dla niej łaskawy. Nie posyła jej do więzienia, a wykorzystuje zawodową stronę do resocjalizacji. Quinn prowadzi zajęcia psychologiczne w ramach prac społecznych. Pierwsze zajęcia przebiegają wzorowo, dopóki nie dochodzi do ataku ze strony Two Face’a. Harley pokonuje go specyficzną dłonią… w jej rękach pojawia się świecąca, roześmiana ryba. Broń należąca do ludu reprezentowanego przez Lady Quark (twierdzącej, że jej lud jest nad Bogami). Właściciel broni zginął, ponieważ Harley jakimś cudem przywołała ją. Lady Quark ostrzega, że był to ostatni raz. Kolejny będzie skutkował zniszczeniem tej ziemi przez Tashane.
Wrażenia z komiksu:
Wow! Pozytywna jazda bez trzymanki! Pięknie wymieszane szaleństwo z poważniejszymi treściami dając wrażenia na miarę „Looney Tunes”. Podobały mi się wątki obyczajowe. Mam nadzieję, że dostaniemy ich więcej, ponieważ miłą odmianą jest spojrzenie na Harley od strony życiowej, zawodowej. Motyw z rybą mocno kontrastował z całością i nie chcę, żeby temat multiwersowy był dominujący. Niemniej koncept pasował dzięki rysunkom Sweeney, która każdą stroną wyciągała szaleństwo i podawała ją w pięknej oprawie – jest to dla mnie istotne, ponieważ wcześniejsze rysunki serii niekoniecznie uderzały w mój gust.