Doom Patrol, tom 1

Doom Patrol było mi obce do premiery serialu. Z żalem przyznaję się do tego, ponieważ serial pokochałem i uznaję go za jedną z TOP-owych produkcji w klimatach superhero. Nie wiedziałem od czego zacząć komiksy z tą drużyną. Z pomocą przyszedł Egmont, który na chwilę obecną wydał dwa grubaśne tomy z runem Morrisona. Czy warto?

Na wstępie zaznaczę, że uwielbiam Morrisona. Jego niekonwencjonalne pomysły zawsze zdobywają moją sympatię. Autora uwielbiam od czego jego Animal Mana, a ostatnio miałem możliwość powzdychać z zachwytu czytając „Green Lantern”. Koniec o zachwytach nad dorobkiem autora. Czas przejść do wisienki jaką jest pierwszy tom „Doom Patrol„. Pozycja zdecydowanie jest dobrym startem jeżeli chcecie zacząć poznawać dzieje drużyny. Formuje się nowa wersja Doom Patrol w składzie którego pojawiają się znane twarze z serialu. Niestety zabrakło Elasti-Girl.

Morrison w bardzo dobry sposób zgłębia psychikę każdego z bohaterów. W ciekawy sposób interpretuje problemy cielesne Robotman czy zgłębia egzystencjalne problemy Negative Man. Morrison sprostał wysokości zadania jaką jest złożona osobowość Szalonej Jane. Przez blisko 420 strony poznajemy różne oblicza bohaterki, a każda z osobowości wnosi swoje do historii. Fanom serialu na pewno rzuci się w oko podobieństwo jednego odcinka z komiksową historią, która toczyła się w słynnym metrze. Zdecydowanie jest to jedna z najmocniejszych historii komiksu.

W komiksie nie zabrakło nowych postaci. Niestety nie prezentują się one aż tak ciekawie jak Robotman czy Szalona Jane. Do drużyny dołącza czarnoskóry pomocnik (wybaczcie, nie pamiętam imienia), o których wiemy bardzo niewiele. Autor przybliża urywki jego historii ale składając całość do kupy wiemy prawie nic. Kolejną nową postacią jest Dorothy. Postać otrzymuje własną historię koncentrującą się na rosnącym problemie wynikającym z jej mocy. Historia jest bardzo ciekawa z zaskakującym finałem. Niestety sama Dorothy nie łapie za serducho. Ostatnią „nową” postacią jest Rebis. Nie bez powodu wziąłem w cudzysłów słowo nową ponieważ jest to modyfikacja Negative Man. Ruch uważam za zły strzał. Wątek Rebis nie jest dobrze rozpisany oraz dosyć kiepsko wyjaśniony. Postać przez całość komiksu również niewiele robi poza podkreślaniem swojej powagi. Jestem na nie.

Czytadło jest potężne. Spokojnie możecie spędzić niejeden wieczór przy ponad 400 stronach. Historia są pozytywnie pokręcone, a wyzwania świetnie wpasowują się w unikalność tytułowej drużyny. Ot nasi bohaterowie stawiają czoła nieistniejącym ludziom, próbują ocalić świat przed obrazem połykającym rzeczywistość, który został wykradziony przez Stowarzyszenie Zła. W międzyczasie pojawiają się mniejsze historie jak metro osobowości Jean, wrogowie powstający z mocy Dorothy czy atak na kryjówkę Doom Patrolu. Wszystkie historie mają wysoki poziom. Wyjątkiem jest ostatni wątek czyli atak na kryjówkę Doom Patrol. Całość dzieje się nagle i bez sensowniejszego zarysowania wątku. Samo rozwiązanie sprawy jest zdecydowanie za szybkie, co wpływa negatywne na rozbudzienie jakichkolwiek emocji.

Nad rysunkami działało łącznie 5 artystów o zbliżonych stylach. Usatysfakcjonowani będą koneserzy klasycznej kreski komiksowej. Szczególną uwagę chcę zwrócić zabawie kolorami i cieniami, która wielokrotnie nadawała unikalnego klimatu kadrom. Dodatkowo stosowanie jednokolorowego tła było dobrych ruchem, który nie odrywał uwagę czytelnika od głównego planu.

Pierwszym tom „Doom Patrol” Granta Morrisona jest zdecydowanie mocną pozycją z Doom Patrol, po która powinien sięgnąć każdy sympatyk drużyny. Masa pokręconych historii z odpowiednim poziomem, które przybliżą Wam tym, czym jest drużyna. Morrison doskonale rozumie esencje drużyny oraz każdego z członków. Co prawda padło kilka rozwiązań niekoniecznie uderzających w mój gust (np. Rebis) ale nadal całość trzyma wysoki poziom. Polecam to czytadło, a ja zabieram się za drugi tom!