Injustice. Bogowie pośród nas: Rok piąty. Tom 5

Dobrnęliśmy do końca. A właściwie początku. W sprzedaży ukazał się ostatni tom cyklu „Injustice” pełniącego rolę komiksowego prequela do gry z 2012 roku. Rozczarowały mnie poprzednie historie napisane przez Buccellato. Czy poprawił się na koniec? Tak, ale cudów nie oczekujcie.

Buccellato kontynuuje wątek wprowadzony w annualu poprzedniego tomu. Z więzienia uciekła masa niebezpiecznych przestępców. Batman chce zrekrutować część z nich do obalenia reżimu Supermana. Na podobny pomysł wpadł Superman. Chce wziąć tych najniebezpieczniejszych i przejąć nad nimi kontrolę, żeby mieć narzędzia do brudnej roboty. I tak konflikt się ciągnie.

Piąty tom Injustice jest najlepszy z napisanych przez Buccellato. Scenarzysta lepiej czuje się w mniej epickich tematach jak magia czy panteon greckich bogów. Ale nie myślcie, że jest to dobry komiks. Choć przyjemnie odebrałem całość, to odczuwalny jest nierówny poziom wątków. Buccellato próbuje naśladować styl Taylora. Raz wychodzi mu to dobrze, innym razem fatalnie.

Scenarzysta częściowo dobrze uchwycił relację między bohaterami. Wprowadzenie Bizzaro było odświeżające w serii. Obecność klona Supermana niosła niepewność ciągu historii, wprowadzała kreatywną relację z Tricksterem, czy naturalny humor ubarwiający historię. Nawet starcia z Bizzaro były czymś nowym, niespotykanym wcześniej, ze śladową ilością emocji po stronie reżimu. Równie dobrze oceniam wątek Batmana, Damian i Alfreda. Tragiczny zwrot sytuacji był rozwojowy w świecie Injustice. Tragedia dotknęła nie tylko głównych bohaterów tej relacji, ale nawet ruch oporu czy reżim. Jest to nieliczna ze zmian odciskająca swoje piętno, co skutkowało emocjami po stronie bohaterów, dylematami i decyzjami. Są to wartości charakterystyczne dla historii pisanych przez Taylora, ale nie dla Buccellato w ramach tego cyklu. Cieszę się, że piąta odsłona ma te elementy, ponieważ komiks zrobił się bardziej wartościowy dla mnie.

Niestety nie było tak barwnie zawsze. Część wątków została spłaszczona do mordobicia, które nic nie wnosiły do samej historii np. Harley konfrontująca się z Billym – raptem wymiana dwóch zdań, szybka klepanka, po wszystkim rozchodzą się i nikt nie pamięta o tym zdarzeniu. Podobne spłaszczenie upatrzyłem wśród dylematów superbohaterów. W pewnym momencie Luthor zachowuje się jakby miał zdradzić przyjaciela, natomiast Flash zaczyna zastanawiać się nad słusznością racji i podejmuje pewne decyzje. Oba zabiegi byłyby ok, gdyby prowadziły do czegoś. Niestety dylematy kończą się szybciej niż zaczęły, decyzje bohaterów nie mają następstw i znaczenia w historii, każdy zaraz o wszystkim zapomina. Potencjał był wyraźnie nakreślony, ale nie wykorzystany.

O wykorzystaniu potencjałów możemy podyskutować w ujęciu starć pomiędzy bohaterami. Nie brakuje kreatywnych i ciekawych rozwiązań np. z Bizzaro, kiedy historia dochodzi do finałowej sekwencji z nimi. Przebieg walki nie jest oczywisty, a uczestnicy starcia uwalniają pełen arsenał, żeby zrobić epickie wydarzenie. Niestety potencjały bojowe nie są uwalniane przy każdym zestawieniu. Walka Batmana z Supermanem przypomina uliczne starcie – po mordach do upadłego – bo Clark nie używa ani jednej mocy, kiedy chwilę wcześniej publicznie popisywał się możliwościami lasera z oczu. Początkowa walka z Doomsdayem nawet trochę nie przypomina pojedynku z lat 90siątych. W tej walce wystarczy jeden, dość niepozorny sojusznik, żeby wszystko rozeszło się po kościach. Rozwiązania Buccellato nie uważam za właściwe, jeśli weźmiemy pod uwagę na co stać każdego z pojedynkujących się. Walki przebiegały na tyle w nieprzemyślany sposób, że historia kilkukrotnie mogła zakończyć się obaleniem reżimu.

Piąty tom serii „Injustice” nie jest ani zły, ani dobry. Jest komiksem, przy którym spędziłem przyjemnie czas. Niestety nie jest on równy, ponieważ raz scenariusz dowozi, innym razem zawodzi. Zbyt dużo jest tu niespójności i niewykorzystanego potencjału, żebym mógł z czystym sumieniem polecić komiks.

Dziękuję wydawnictwu Egmont za przekazanie komiksu do recenzji. Wydawca nie miał wpływu na moje wrażenia i recenzję.