Suicide Squad. Dream Team #3

Rafael Sarmento stworzył świetny wariant okładkowy do „Suicide Squad. Dream Team #3”, który pasuje do moich wniosków (z przymrużeniem oka) po najnowszym rozdziale – Liga Sprawiedliwości może polerować obcasy Dreamer, a Harley Quinn jest królową zmiany frontów.

Wrażenia z komiksu

Jeśli śledzicie moje omówienia cotygodniowych komiksów DC, być może pamiętacie, że polecałem „Suicide Squad. Dream Team”. Ta seria jest hołdem dla postaci Dreamer i kluczowym elementem nadchodzącego „Absolute Power”. Przynajmniej było to moje przekonanie po przeczytaniu dwóch pierwszych rozdziałów. Nieco zmieniłem zdanie.

Na moją opinię wpłynąć trzeci rozdział z tego tygodnia. Wydaje się być wymuszony. Skupia się on (znowu) na dominacji Dreamer nad grupą złoczyńców, co sprawia wrażenie sztucznego i przeciągniętego do granic możliwości wątku. Nie przepadam za tym podejściem, ponieważ wcześniejsze numery już podkreślały potęgę Dreamer i głębię jej konfliktu z Waller. Było to wystarczające, historia nie potrzebowała kolejnego udowadniania oczywistości. Nadmierne dawkowanie akcji nie wniosło nic nowego do historii; można by nawet powiedzieć, że fabuła utknęła w miejscu. Autorka mogłaby ograniczyć ten wątek do kilku stron, zamiast poświęcać cały rozdział na podkreślanie atutów postaci, którą portretowała w „Supergirl”. Moje zastrzeżenia wydają się uzasadnione, zwłaszcza że seria liczy zaledwie cztery rozdziały, co wymusza zwięzłą historię ze względu na ograniczenie. Nicole Maines poszła na pewne kompromisy, ale nie te, które byłyby najbardziej potrzebne.

Nie podoba mi się sposób prowadzenia Harley, która zmienia strony jak rękawiczki, bez żadnych konsekwencji. Harley dwukrotnie zmieniła front na łamach dwóch rozdziałów, co nie wywołało żadnych następstw (nawet ze strony Waller). Sama obecność Quinn w drużynie Waller wydaje się kontrowersyjna, biorąc pod uwagę jej ostatnie bohaterskie działania. Mogę przymknąć oko na wiele, ale nie na jej „stronniczość”.

Mam również zastrzeżenia do zakończenia trzeciego rozdziału. Widowiskowa akcja nagle ustępuje miejsca dziwnemu zachowaniu Dreamer, które nie znajduje uzasadnienia w narracji. Początkowo zwraca się uwagę na aspekt czasowy, by nagle skupić się na sprawie wydającej się błaha. Chociaż zwrot akcji prowadzi do ważnej oceny wydarzeń z perspektywy bohaterki, otwierając możliwości dla dalszej eksploracji ustosunkowania społeczeństwa i bohaterów, sam sposób, w jaki osiągnięto ten punkt, wydaje się bezsensowny.

Koniec narzekań. Mam co pochwalić: cała seria jest doskonale ilustrowana, a najnowszy rozdział efektownie ukazuje potencjał mocy Dreamer. To rzadkość zobaczyć tak kreatywne i klimatyczne (nutka horroru) przedstawienie mocy bohatera, z interesującym przebiegiem starcia, które skutecznie potwierdza, jak niebezpiecznym przeciwnikiem jest Dreamer na tle reszty. Również udana była rozmowa bohaterów pod koniec rozdziału – dobrze napisany dialog ukazał w zwięzły sposób różnice w ocenie działań Waller (potencjał na ciekawe konflikty i rozłamy w „Absolute Power”).

Streszczenie komiksu

Amanda Waller wysłała Suicide Squad, by odnaleźli Dreamer i przyprowadzili ją nienaruszoną. Ich pojazd rozbija się w Parthas, gdzie przedmieścia są pełne śpiących ludzi. Jest to pułapka Dreamer, która ukrywa się w ich snach i tworzy iluzje, by atakować przeciwników. Konfrontacja kończy się, gdy Dreamer zdaje sobie sprawę z późnej godziny. Zostaje przeniesiona do płonącej szkoły podstawowej, gdzie pokonuje dwóch przestępców. Następnie pojawia się drużyna złoczyńców. Dreamer próbuje ich przekonać do swoich racji, ale Black Alice wykorzystuje część jej mocy, by ją ogłuszyć.