Knight Terrors. Night’s End

„Knight Terrors” dobiegło końca! Poniżej przebieg finałowej odsłony włącznie z następstwami rzutującymi na dalsze losy świata DC. Osobno moje wrażenia.

Streszczenie komiksu:

Koszmary zaczęły przenikać do realistycznego świata. Koszmarne projekcie członków Ligi budzą obawy wśród społeczeństwa, zwłaszcza wśród najmłodszych. W tym czasie superbohaterowie walczą z wynaturzeniami stworzonymi przez Insomnię. Niestety jest to syzyfowa praca, ponieważ Insomnia tworzy kolejne podmioty za pomocą Kamienia Koszmarów. Deadman próbował powstrzymać duszę przeciwnika. Zamiast tego wylądował w koszmarze, gdzie jego rodzina żyje i ma się dobrze.

Batman uważa, że zwycięstwo przyniesie Kamień Snów, który znajduje się w Hali Sprawiedliwości. Kamień zostaje przekazany Sandmanowi, który we współpracy z Deadmanem pokonują Insomnie. Ostateczny cios przeciwnikowi zadaje Deadman – chwyta duszę Insomni i udaje się z nią w dalszą drogę. W ten sposób Deadman przypieczętował swój los.

Następstwa wydarzenia: Sandman wraca do świata martwych, dusza Deadmana udaje się w dalszą drogę. Społeczeństwo, głównie dzieci, zaczynają się bać superbohaterów przez potworne wersje, które przeniknęły do świata. Amanda Waller zdobywa hełm nienawiści (był na wyspie Lazarus) oraz kamień koszmarów, oba artefakty tworzą Doctor Hate, którego celem będą Tytani.

Wrażenia z komiksu:

Podobało mi się wydarzenie w głównej linii. Oparcie zagrożenia na magii i koszmarach było czymś odświeżającym, a klimat horroru został dobrze wykorzystany czego następstwem są paskudne potwory np. obrzydza mnie kreatywne ukazanie Nietoperza z pistoletem zamiast głowy. Początkowo nie byłem przekonany do Insomni przez brak podbudowy zagrożenia, ale Williamson sprawnie wybrnął z tego dając w odpowiednim czasie genezę postaci związaną z poprzednim wydarzeniem (Lazarus Planet). Cieszę się, że Williamson sięgnął w wydarzeniu po mniej popularne postacie jak klasyczny Sandman czy Deadman pokazując w ten sposób, że w zakątkach świata DC drzemie potencjał, na którym można oprzeć ważne wydarzenia.

Nie jestem kupiony w 100% wydarzeniem. Główna akcja tak zasuwała, że w wielu miejscach nie został wykorzystany potencjał np. #4 kończy się uwolnieniem koszmarów do świata realistycznego, spodziewałem się zażartych walk pomiędzy superbohaterami, a koszmarnymi wizjami i właściwie nie dostałem tego. W „Knight Terrors: Night’s End” jest raptem parę ujęć walk z koszmarnymi wizjami, które znajdują się w tle do innych wydarzeń. Ilość koszmarów w finalnym zeszycie jest tak drobna, że zupełnie nie czuję tej skali i nie biorę na poważnie wniosków Amandy Waller, że teraz cały świat będzie obawiał się superbohaterów (głównie Ligi Sprawiedliwości) – na dowód mamy reakcję… jednej małej dziewczynki… serio?

Super, że Williamson sięgnął po zakurzone postacie. Szkoda, że nie wyciągnął z nich pełnego potencjału. Deadman po prostu wnikał w ciało Batmana nie pokazując przy tym charakteru, Sandman przez całe wydarzenie nic nie robi, a jego sięgnięcie po Kamień Snów działa na zasadzie „zawsze marzyłem, by zrobić coś wielkiego”, a nie „tylko ja to mogę zrobić, bo blablablabla”. Insomnia nie będzie przeciwnikiem, którego zapamiętam na dłużej. Powód? Zerowe poczucie zagrożenia z jego strony, niespecjalny wachlarz umiejętności w bezpośrednich walkach oraz brak charakteru. Do oceany mam wyłącznie motyw tragedii rodzinnej, który jest tak przewałkowany w komiksach, że nie jest to nic oryginalnego..

Strasznie jestem podzielony z tie-inami. Część z nich bardzo podobała mi się np. „Joker”, „Shazam” czy „Poison Ivy”. Były to kreatywne zabawy z postaciami oparte na wewnętrznych lękach postaci np. strach Ivy przed idealistycznym, szczęśliwym życiem u boku Harley. Gorzej prezentowała się reszta tie inów, gdzie w zdecydowanej większości odstąpiono od wewnętrznych lęków na rzecz… po prostu wyimaginowanych koszmarów jak u „Punchline” czy „Angel Breaker” np. Punchline wchodząca do komputera i walcząca z robotem przypominającym Oracle. Koncepcyjnie tie-iny miały służyć poszukiwaniom Insomni kamienia koszmarów. Finalnie tie-iny nic nie wnosiły do życia, motyw poszukiwań nie był odczuwalny, a na dokładkę kamień znaleziono dość wcześniej w głównej serii, więc #2 większości tie-inów był bez znaczenia.

Całkiem przyjemnie czytało mi się wydarzenie. Niestety jako całość zawiodło w kilku kluczowych kwestiach, co powoduje, że będzie to dla mnie event z niewykorzystanym potencjałem.