Liga Sprawiedliwości tom : Wojna Darkseida część 2 – finał i podsumowanie serii

Jestem pesymistą i sceptykiem- po nagłym wydaniu przez Egmont pierwszego tomu Ligi Sprawiedliwości nie wierzyłem, że odniesie ona sukces. Nie ze względu na poziom czy podobne detale, a na dość skromne zainteresowanie komiksami na naszym rynku. Tak było kilka lat temu- dziś ta i kilka innych serii z New52! dobiega końca i mimo, iż nie wszystkie zostały kompletnie wydane, to możemy się cieszyć, że na je miejsce wchodzą pozycje z Odrodzenia. A jak prezentował się cykl Geoffa Johnsa w całości?

Pierwszy tom stworzony we współpracy z Jimem Lee był bardzo widowiskowy i jakby napisany wręcz pod film. Johns rzucił niezgraną i amatorską wówczas jeszcze grupę na głęboko wodę- naprzeciwko nich stanął bowiem sam Władca Apokolips. Debiut ten pokazał, że scenarzysta potrafi odpowiednio rozmieścić postaci i tworzyć między nimi udane relacje. Na tyle, by w późniejszych tomach między Supermanem a Wonder Woman narodziło się głębsze uczucie…

Kolejne dwa tomy- Podróż złoczyńcy i Tron Atlantydy nie niosły za sobą wielkich zmian i były właściwie niezłymi opowieściami. Ci, którzy preferują posiadanie jedynie kluczowych dla serii komiksów mogą je ominąć, choć zapewne pożałują- znakomita oprawa graficzna Jima Lee, Ivana Reisa i pozostałych twórców . Czwarty tom o podtytule Trójka to już nieco poważniejsze dzieło, będące preludium do Wiecznego Zła. I tu się na chwilę zatrzymajmy.

Event scenariuszy, jakżeby inaczej, Geoffa Johnsa bardzo mi się podobał. Pomysł, aby ci źli na moment stali się wybawicielami ludzkości nie jest nowy, lecz tu został przedstawiony w nowym, bardziej dojrzałym i brutalnym świetle. David Finch odpowiadający za rysunki miał w tym niebagatelny udział- perfekcyjne ukazanie strachliwego Power Ringa, demonicznej Superwoman czy szalonego Johnny’ ego Quicka sprawiło, że Syndykat Zbrodni mógł się spodobać. Wieczne Zło to jednak komiks nie będący częścią serii- skoro więc o nim wspominam pozwolę sobie na dalsze podróże około- ligowe… 🙂

Amerykańska Liga Sprawiedliwości w czasach sprzed Nowego DC Comics! była po prostu tą samą grupą co Liga Sprawiedliwości- jankeski przedrostek nadawał jedynie majestatu i patriotyzmu jej nazwie. W zresetowanym uniwersum był to osobny, z założenia przeciwstawny team, mający służyć neutralizacji JL, gdyby ta postanowił był zła. W jej skład wchodzili między innymi Martian Manhunter, Catwoman, Green Arrow i Hawkman. Paradoksalnie ani obie grupy miały poważny problem z potyczce z faktyczną odwrotną wersją Ligi- niemniej warto sięgnąć po ten tytuł.

Piąty tom Wieczni bohaterowie to po prostu tie- inn wspomnianego eventu z udziałem Syndykatu. Główną rolę gra w niej Cyborg i grupa Metal Men. Może zaskoczyć dość skromny zasięg tego tomu- w końcu Johns uwielbia widowiska niczym Michael Bay wybuchy. I to chyba czyni z piątej części coś więcej niż typowy tie- inn. Swoją drogą- rola Cyborga w New 52! to jedna z najlepszych rzeczy jaką przyniósł ten okres.

Liga Niesprawiedliwości dzieje się po tym jak Lex Luthor z kumplami spod ciemnej gwiazdy skopał tyłki Syndykatowi i stał się popularny na tyle, aby dołączyć do Ligi. Motyw ten skojarzył mi się nieco z Normanem Osbornem i czasem okresem panowania Dark Avengers, ale o ile w większości przypadków stawiam znak równości między komiksowymi molochami, tak w tym przypadku o wiele lepiej poradziło sobie DC. Lex wypada nader przekonująco, jego inteligencja, sarkazm i skryte w głębi motywy nadają jemu i całej historii niejasności, co podkreśla jeszcze nieco zmarginalizowana pozycja Kal- ela i reszty herosów.

Dalej mamy już pierwszą część Wojny Darkseida, która mimo charakteru pozornego pojedynku między Darkseidem a Anty- monitorem. Johns znów ukazuje nam wybuchowe przedstawienie, w którym Liga zdaje się być ledwie grupą dzieci w poważnym sporze dorosłych. Szybkie tempo, zwroty akcji i świetnie napisane czarne charaktery nie pozwalają przerwać lektury, choć na prawdziwą jazdę bez trzymanki należy poczekać do drugiego tomu tej historii?

W nim bowiem kcja rozgrzewa się jeszcze bardziej, szeroko używane jest boom tube, a kreska Francisa Manapula i pozostałych kolegów od rysunków sprawia, że wyprzedza ona swoją pierwszą część. Niebagatelną rolę odgrywają tu poddani Darkseida i pozostali przy życiu członkowie Syndykatu Zbrodni. Motyw przejęcia roli bogów przez wybranych herosów i Tron Moebiusa sprawiają, że Wojna Darkseida  w całości jest chyba najlepszym tomem cyklu, a zarazem wybornym wstępem do Odrodzenia .

Krytyce okresu Nowego DC Comics!  kręcą nosem nad serią Johnsa, jojcząc, że opowieściom w niej zawartym daleko do Wieży Babel, Gwoździa czy choćby Sprawiedliwości. Nie rozumieją jednego- uniwersum jakie dotąd znali uległo skasowaniu, a jego realia są budowane na nowo. Obecnie to co prawda już czas przeszły, a klimat czasów sprzed resetu powraca, ale nadal zjawisko jako takie warte jest uwagi i przede wszystkim docenienia. Liga Sprawiedliwości Johnsa nie jest świętokradztwem pokroju szczęśliwie zmarłego marvelowskiego Ultimate, a czymś co stara się na nowo przestawić dobrze znane postaci. Różny miało to skutek, ale obok Batmana i kilku innych tytułów to właśnie run Johna jest wart zapamiętania i poznania. Ostatni tom jest tego najlepszym przykładem. Tak więc sięgajcie panie i panowie po wszystkie osiem tomów Ligi Sprawiedliwości– serii autorstwa jednego z najbardziej wpływowych person w DC, która potrafi nie tylko banalnie zaskoczyć, ale też zachwycić. Osobiście powiem, że pierwszy tom Ligi był moim powrotem do regularnego śledzenia losów DC- bez skupiania się jedynie na sztosach, z omijaniem szerokim łukiem wszystkiego co jest reklamowane jako nowe i przełomowe. I jako komiksowy konserwatysta, z bólem patrzący na pseudo- rewolucyjne zmiany muszę przyznać, że run Geoffa Johnsa przypadł mi do gustu. Nie wymaga on znajomości całej mitologii i kluczowych wydarzeń sprzed dwóch dekad, ale też nie zmienia Supermanowi płci i nie zabija legendarnych postaci. Jest on wyważony i w sam raz dla kogoś, kto ceni klasykę, ale pierw wolałby poruszać się w nieco przejrzystszej atmosferze. Dość już o New 52!– czas na Odrodzenie i dalsze przygody Ligi- tym bardziej, że konfrontacja z pewnym błękitnoskórym bogiem od Alana Moore’a nabiera rumieńców.

Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego.

Komiks do nabycia w internetowym sklepie Egmontu lub wybranych punktach sprzedażowych.