The Death of Superman (2018) – Recenzja

„The Death of Superman” jest już drugą animowaną adaptacją (po „Superman: Doomsday”) klasycznego już komiksu o morderczym starciu Człowieka ze Stali z niepowstrzymanym behemotem zdolnym do  spowodowania katastrofalnych zniszczeń. Choć historia ta jest bardzo istotna dla świata DC, nie jest ona zbyt ambitną opowieścią. Większość komiksu sprowadzić można do dwóch gości okładających się po twarzach tak długo, aż obaj padli. „Superman: Doomsday” próbował stworzyć zupełnie nową historię na motywach „Śmierci Supermana”, gdzie walka z Doomsdayem i śmierć Kal-Ela była tylko początkiem filmu, a cała reszta traktowała o czymś innym. Warto wspomnieć że „Death of the Superman” Sama Liu i James’a Tuckera dzieje się w tym samym świecie co „Justice League: War”, „Justice League Dark” czy „Batman: Bad Blood”, więc wszystkie konsekwencje omawianego teraz filmu wpłyną na kształt świata który poznajemy już od kilku lat. Zapowiadany jakiś czas temu film „The Death of Superman” zapowiadany był jako produkcja trzymająca się znacznie bliżej komiksowego oryginały niż poprzednia próba. Jak na tym tle przedstawia się najnowsza produkcja według scenariusza Petera Tomasiego?

Film rozpoczyna się od potyczki Supermana z Intergangiem, którzy uzbrojeni w technologię pochodzącą z Apokolips próbują uprowadzić burmistrza Metropolis. Clark powstrzymuje napastników a po analizie w S.T.A.R. Labs  (do którego przekazał kapsułę w której przybył na Ziemię) okazuje się, że technologia z Apokolips została zmodyfikowana i połączona z ludzką, zostawiając tylko jednego podejrzanego: Lexa Luthora. Lex przebywający aktualnie w areszcie domowym zaprzecza jakiegokolwiek udziału w całym procederze, jednak podczas dalszego rozwoju fabuły okazuje się, że bussinessman ma plany związane z głównym bohaterem.. W międzyczasie dowiadujemy się, że Clark i Lois są w związku, który ukrywają w pracy. Panna Lane nie wie jednak o tym, że Clark jest Supermanem, a w obawie przed potencjalnym niebezpieczeństwem nie  wciągać swojej dziewczyny w obowiązki zarówno Supermana jak również Ligi Sprawiedliwości. Nie chcąc początkowo poznać Lois ze swoimi rodzicami oraz będąc ciągle bardzo tajemniczym odnoście swojej przeszłości Clark doprowadza do znacznego pogorszenia stanu ich związku. Dodatkowo na zebraniu Ligi Flash ogłasza, że żeni się z Iris West, a na pytania Supermana o strach przed wciągnięciem jej w superbohaterskie życie oznajmia, że właśnie o dzielenie się wszystkim chodzi w miłości. Clark postanawia zaprosić Lois na randkę, na której wyjaśni jej swoje dziwne zachowanie, jednak podczas jej trwania niszcząc kosmiczny krążownik z astronautami w środku, w atmosferę Ziemi wchodzi meteor, z którego pozostałości wydostaje się stwór mordujący wszystko na swojej drodze. I zmierza do Metropolis.

Oczywistym jest, że „Death of the Superman” również w znacznej mierze rozwija koncept z komiksu. Jednakże, o ile „Superman: Doomsday” niejako tworzył nową historię na bazie komiksowego klasyka, tak najnowsza adaptacja raczej rozbudowuje go o kilka wątków, cały czas zachowując na miejsc wszystkie istotne elementy komiksu Jurgensa, Simpson i Sterna.  Takich rzeczy jak relacja Supermana z Lexem Luthorem, Lois Lane, rodzicami czy Ligą Sprawiedliwości brakowało w komiksie z 1992 roku. Sama obecność Ligi jest tutaj dużo większa. Zamiast drugoligowych bohaterów w stylu Boostera Gold, Blue Beetle’a, Guya Gardnera, Fire czy Ice tutaj z Doomsdayem zmierzył się pierwszy skład Ligi z Batmanem, Wonder Woman, Aquamanem, Flashem i Halem Jordanem na czele. Stawiają oni również duży większy opór Doomsdayowi, który nie przechodzi już przez nich jak przecinak. Dużo głębsza stała się też postać Supermana. W „Śmierć…” jest konkretną opowieścią z wykreowaną już wcześniej postacią, więc komiks mógł sobie na to pozwolić. Adaptacja jednak pokazuje nam Clarka jako postać troskliwą o swoich bliskich, troszczącą się o ich zarówno życia, jak i uczucia, która nie potrafi sobie poradzić z kryzysem w związku z Lois spowodowanym właśnie przez obawę nie o jej reakcję na prawdę o jego tożsamości, ale wynikającym z altruizmu Kenta. Rola Lexa została tutaj zmieniona. Z obserwatora zmienił się w aktywnego uczestnika zdarzeń, samemu dla własnych celów rzucając wyzwanie potworowi.  Lois której rola w komiksie sprowadza się do trzymania ciała Supermana, tutaj zapamiętana zostanie głównie z jej ogromnej chęci zaangażowania się „na poważnie” w związek, którego Clark wyraźnie się boi. Te wszystkie zmiany powodują, że otrzymana przez nas ekranizacja jest swego rodzaju wersją „poprawioną” scenariusza z komiksu. Lepiej zarysowane postacie, dodatkowe wątki oraz zapowiedzi przyszłych wydarzeń (S.T.A.R. Labs, kapsuła Supermana, projekt Luthora, zaginieni astronauci) pozwalają nam lepiej poznać i zżyć się z postacią zarówno Człowieka jutra, jak i z postaciami bezpośrednio z nim związanymi.

Świetnie bawiłem się oglądając „The Death of Superman”, mimo, że nie jestem wielkim fanem postaci Supermana. Najnowsza produkcja Warner Bros. Animations jest zdecydowanie jedną z najlepszych animowanych produkcji ze stajni DC z ostatnich lat. Mimo, że tytuł zapowiada koniec drogi Supermana, film stanowi całkiem dobre wprowadzenie w mitologię Człowieka ze Stali dla ludzi gorzej zaznajomionych z postacią.

P.S. Pamiętajcie, że w przyszłym roku trafi do nas bezpośrednia kontynuacja filmu „Reign of the Supermen”, która kontynuowała będzie tak główną fabułę i kreowanie świata, jak i poruszy wątki które zostały wprowadzone tutaj. Dlatego polecam wam obejrzeć film do samego końca, razem z napisami końcowymi, gdyż czeka tam na nas kilka niespodzianek.

OCENA: 8/10