Liga Sprawiedliwości, tom 2: Cmentarzysko Bogów

Jestem ogromnym fanem duetu Scotta Snydera oraz James Tyniona IV. Łykam jak pelikan koncepcję zapoczątkowaną na łamach „Dark Nights: Metal” i tego jak konsekwentnie jest rozbudowywana historia. Co prawda „Bez sprawiedliwości” był przeciętnym komiksem, który sprawdził się jako wstęp do serii „Justice League” od tej dwójki. Pierwszy tom uformował nową ekipę złych z Luthorem na czele, których plany dają się ostro we znaki ziemskim herosom. Czy drugi tom trzyma formę pierwszego?

Historię „Cmentarzysko Bogów” możemy podzielić na dwa wątki. Główny wątek to pozaziemscy bogowie oceanów, który przybywają na ziemię z nie lada pretensjami, sprowadzając na nasze ziemie ogromne zagrożenie. Drugi wątek obrazuje knowania Luthora, który wykorzystuje okazję i stara się zdobyć Totalność. Scenarzyści bardzo ładnie przechodzą z jednego wątku na drugi nadając temu sens. Przejścia podkreśliły geniusz Luthora, który w ryzach trzyma zgraję przestępców i zgrabnie nimi dyryguje. Wątek Luthora po prawdziwe możemy ograniczyć do jego starcia z „kontuzjowanym” Batmanem, który mimo swojej niedyspozycji nie daje łatwo za wygraną.

Główna wisienka na torcie to bardzo spójny i ciekawy wątek wnoszący nowe informacje do historii Atlantydy. Mamy okazję poznać początki Atlantydy, historię jednego z największych bohaterów podwodnego świata, i przy okazji dowiadujemy jak się podstępni i samolubni mogą być greccy bogowie (konkretniej jeden z nich). Historia jest bardzo intrygująca, a pozaziemscy bogowie oceanów rozpisani w ciekawy sposób. Szkoda, że Snyder i Tynion nie zagłębili się w postacie dopowiadając więcej na ich temat, ale to co otrzymaliśmy jest wystarczające dla czytelnika. Cieszę się, że scenarzyści postawili na Aquamana, który od wielu lat zrywa z etykieta bohatera wyłącznie od rozmówek z rybkami. Brakowało mi od czasów New52 eventów z Aquamanem na czele, które byłyby zrobione na taką skalę, przy okazji wnosząc wiele wartościowego do historii samej postaci.

„Cmentarzysko bogów” to przede wszystkim historia pozwalająca wykazać się czarnym charakterom. Z jednej strony mamy Black Mantę, który dostaje niesamowitego powera upa i kolejny raz przekonujemy się, że jest to dobry strateg, który potrafi wyprowadzić w pole swojego szefa czy bogów. Kolejnym pozytywnym zaskoczeniem był Ocean Master, który ponownie potwierdził, że stawia wyżej dobro Atlantydy ponad własne cele i zawiści. Niestety w całej historii było go zbyt mało, abyśmy mogli nacieszyć się jego obecnością. Przy okazji błyszczała Mera, która jako królowa Atlantydy świetnie radzi sobie w kryzysowych sytuacjach. Niekiedy lepiej niż Aquaman, który w każdej sytuacji jest chętny porzucić podwodny świat na ratunek lądowemu. Cieszę się, że starania Mery zostały docenione przez scenarzystów, co zaowocowało małym awansem na sam koniec.

Liga Sprawiedliwości: Cmentarzysko bogów” jest bardzo przyjemną lekturą prowadząca nas przez mini event zrobiony na skalę światowego zagrożenia. Mamy tutaj bardzo ciekawie zarysowane zagrożenie, nowe informacje dla historii Altantydy i samej postaci Aquamana, świetnie rozpisane postacie wraz z zaskakującymi zwrotami akcji, a do tego efektowne współprace. Jedynie do czego mógłbym się przyczepić to rysunki, które w pewnym momencie były karykaturalne. Na szczęście pojawiły się one wyłącznie przy jednym zeszycie, więc można na to przymknąć oko. Lektura jak najbardziej godna polecenia, zwłaszcza jeżeli jesteście fanami Aquamana oraz duetu Snydera i Tyniona

Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego.
Komiks do nabycia w internetowym sklepie Egmontu.