Lucyfer diabelska komedia, tom 1

Heroiczny świat DC jest na tyle popularny, że nikomu nie trzeba go przedstawiać. Bardzo często zapomina się o magicznym półświatku, który atrakcyjnością nie odstaje od poprzednika. Bardzo długo przymierzałem się, aby poznać losy głównego przedstawiciela mrocznego półświatka magicznego. Tak, mowa u Lucyferze. Pierwszą próbą podejścia były seriale przygody diabełka produkcji The CW. Serial o dziwo podszedł mi. Czas zabrać się za komiks. Tak się złożyło, że chęciami trafiłem się w premierę odpowiedniego komiksu.

Lucyfer diabelska komedia” jest jedną z czterech pozycji tworzących Sandman Universum. Historia składa się z dwóch wątków: W pierwszym śledzimy losy detektywa Johna Deckera, sprawcę nieszczęsnego wypadku, w którym ginie jego żona. Ostatnie słowa żony prowadzą detektywa do tajemniczego ośrodka starców, gdzie fizycznie kontaktuje się z demonicznym światem. Druga historia prezentuje losy Lucyfera. Władca piekieł nie jest w najlepszej kondycji. Lucyfer jest zniszczony, wręcz zapuszczony. Daleko mu do „ideału” władcy. Uwięziony jest w nieznanej nam krainie i z nieznanych powodów.

Miałem problem z obydwoma historiami. Początki są dziwne, wręcz mało ciekawe. O ile pierwsza historia ma świeży start, tak przy drugiej kilkukrotnie odczuwałem jakby został rzucony w środek czegoś bez podstawowego wprowadzenia. Historia prezentowały zupełnie inne klimaty. Pierwsza została utrzymana w tonie mrocznego thrilleru. Historia bardzo ciekawa. Nie mogę tego samego powiedzieć o głównym bohaterze, który wypada blado i nie prezentują sobą nic ciekawego. Mocnym punktem historii było zobrazowanie jak choroby może krok po kroku zniszczyć czyjeś życie. Druga historia jest utrzymana w znacznie lżejszych tonach. Autor świetnie zaprezentował kreację zniszczonego władcy piekieł. Z zainteresowaniem śledziło się próby ucieczki głównego bohatera, który był w gorzej niż kiepskiej sytuacji.

Na pewnym etapie obydwie historia łączą się w bardzo naturalny sposób. Niestety do tego czasu musimy wytrzymać cierpliwie jeżeli jesteśmy złaknieni wyjaśnień, o co tak na prawdę tutaj chodzi, kim są postacie odgrywające główne role itp. Nie jestem fanem posunięcia Dana Wattersa. Preferuję podawanie faktów na bieżąco, co lepiej pozwala zrozumieć historię.

Max Fiumara i Sebastian Fiumara zapewnili nam masę klimatycznych rysunków utrzymanych w posępnej stylistyce. Kreska bardzo dobrze ujęła klimat komiksu. Jest to bardzo istotne dla pierwszej historii, która przez większość czasu przedstawia ciężkostrawne treści. Warto dodać, że w dodatkach ujęte zostały nie tylko alternatywne okładki innych artystów. Znajdziecie również szkice obydwu artystów przedstawiające prace nad wizerunkami postaci. Mały acz przyjemny dla oka dodatek.

„Lucyfer” była dla mnie nieco nierówną pozycją. Z komiksem polubiłem się dopiero w momencie splecenia obydwu wątków. Do tego momentu sceptycznie podchodziłem do komiksu. Pozycja z całą pewnością podejdzie osobom, którym nie przeszkadza cierpliwe czekanie na wykładanie kawy na ławę. Z całą pewnością sięgnę po drugi tom, a wszystko za sprawą końcówki, która wywarła u mnie chęć na poznania dalszych losów paczki bohaterów.

Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego. Komiks możecie nabyć w internetowym sklepie Egmontu.