Omega Man

Ostatnie lata sprzyjają karierze Kinga. Portfolio scenarzysty urosło w tytuły tworzone dla DC, gdzie część z nich została doceniona przez czytelników i krytyków np. „Mister Miracle”. Do polskiej sprzedaży trafiła pozycja, od której zaczęła się fala popularności na Toma. Warto rzucić okiem, czy pozycja broni się z perspektywy czasu.

„Omega Man” jest 12-częściową zamkniętą historią nie ulokowaną w main streamie. Już samo to działa na korzyść komiksu ponieważ śmiało możemy po niego sięgać o każdej porze dnia i nocy bez oglądania się na inne serie. Komiks opowiada o losach tytułowej grupy, której daleko postępowaniem do Ligi. Omega Man są grupką terrorystyczną o dobrych celach, do których dążą po trupach. Celem Omega Man jest obalenie Cytadeli, która wcale nie jest lepsza. W całość intrygi zostaje wciągnięty ziemski przedstawiciel zielonych latarni – Kyle Rayner. Obecność latarnika jest urozmaiceniem, zwłaszcza, że musi sobie radzić bez pierścienia mocy.

Przedstawiony konflikt został dobrze rozpisany przez Kinga. Pisarz postawił na mniej znanych bohaterów z odległego zakątka wszechświata, co dało mu ogromną swobodę w opowiadaniu konfliktu. Zaskakujące zwroty akcji są obecne na porządku dziennym. Żaden z bohaterów nie jest tu bezpieczny. Niejednokrotnie zaskoczyłem się, że tak, a nie inaczej, King kieruje historią. Pozytywnie kontrowersyjne są obydwie strony konfliktu. Każda z nich ma dobrze uargumentowane racje ale sprzeczne naturze metody osiągania swoich celów. Skala konfliktu jest kosmiczna (dosłownie!), co tylko dodaje pikanterii. Momentami można odnieść wrażenie, że konflikt delikatnie przypomina starcia Rebelia-Imperium z Gwiezdnych Wojen. Spokojnie, jest to tylko malutkie porównanie. Zero tutaj ściągawek.

Historia skupia się na postaciach, które na pewno nie będziecie kojarzyć. Poza Kyle’m nikogo tutaj nie znałem. Dla Kinga nie stanowiło to jednak problemu. Bardzo dobrze przedstawił historię i motywacje każdego z członków konfliktu, dopasowując je w odpowiednim momencie. Żadna z historii nie jest wrzucona od tak z czapy. Każdy element historii jest dobrze przemyślany i opowiedziany w odpowiednim czasie. Nie przekonał mnie jednak wątek samego Kyle’a, którego obecność była zbędna w historii. Może Kyle miał wyłącznie przyciągnąć większą ilość czytelników, może za jego obecnością kryje się jednak większe przesłanie? Nie wykluczam takich odpowiedzi choć sam nie czuje się do nich przekonany.

Rysunki do 11 z 12 historii zostały przygotowane przez Barnaby’ego Bagenda, co uważam że świetny wybór. Artysta klimatycznie ujął różne strony wszechświata, przedstawiając je za pomocą żywej palety kolorystycznej. Projekty postaci są dopracowane, a designy niektórych z nich świetne. Moim faworytem jest Kyle jako Biała Latarnia w stroju Omega. Nie obraziłbym się za takie uniformy w głównej historii o Latarniach. Problem pojawia się przy drugim artyście. Toby Cypress zilustrował tylko jedną historię i było to błędnym posunięciem. Styl Toby’ego zupełnie nie pasuje do historii i na moment zepsuło to przyjemność płynącą z „Omega Man”. Na szczęście był to tylko jeden z 12 rozdziałów. Można przymknąć na to oko.

„Omega Man” jest bardzo dobrą pozycją w portfolio Kinga przedstawiającą dwie strony konfliktu o dobrych celach, mające swoje za uszami jeśli chodzi o realizację celu. Styl narracyjny Kinga świetnie przedstawił konflikt oraz wycisnął więcej z postaci biorących udział w walce Omega Man z Cytadelą. Nie kibicowałem żadnej ze stron ale byłem ciekaw jak rozwiąże się konflikt. Finał był zaskakujący i w żadnym wypadku rozczarowujący.
Omega Man” jest pozycją wartą uwagi. Zwłaszcza jeżeli lubicie twórczość Kinga. Na sam koniec przyczepiłbym się tylko, co do miejsca ulokowania „Posłowia”. Tekst powinien poprzedzić komiks. Dlaczego? Rzuca nieco światła na konflikt oraz to jak należy go interpretować. Po zapoznaniu się z posłowiem raz jeszcze przeczytałem „Omega Man”, czego zwykle nie robię. Zdziwiłem się jak posłowie wpłynęło na moją interpretację wydarzeń. Możecie spróbować, polecam.

Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego. Komiks możecie nabyć w internetowym sklepie Egmontu.