Bohaterowie i Złoczyńcy DC tom 4: Wonder Woman: Orędowniczka

Omówienie czwartego z kolei tomu kolekcji DC „Bohaterowie i Złoczyńcy” od Hachette. Zapraszam.

Wonder Woman jest z nami około 80 lat. Piękny staż. Przez ten okres czasu przewinęło się wielu scenarzystów (i scenarzystek), którzy eksperymentowali z amazonką. Jedni lepiej, drudzy gorzej, standardzik. O żadnym runie nie mówi się tak ciepło i głośno jak o Grega Rucki. Dlaczego? Rucka połączył w dobrym stylu najważniejsze elementy tworzące zróżnicowany świat Diany.

Wielokrotnie obiło mi się o uszy, że Diana jest „ambasadorką Themysciry” lub „orędowniczką pokoju”. Co to znaczyło w praktyce? Praktycznie nic, bo żaden wcześniej autor nie pochylił się nad tematem z głową. Rucka przedstawia Dianę w tej roli. W „świecie mężczyzn” Diana figuruje jako ambasadorka Themysciry, posiadająca własną ambasadę pełną pracowników traktowanych w relacji przyjacielskich. Mieszanka postaci o różnych przekonaniach, jak i pochodzeniach. Na pokładzie znajdują się doświadczone nazwiska dbające o wizerunek Diany, początkujący gościu będący „prawą ręką Diany” czy mój ulubieniec – minotaur Ferdynand odpowiadający za przysmaki kuchenne.

Fabularnie o czym jest ten komiks? Przede wszystkim poznajemy Dianę w roli ambasadorki. Nie jest to kolejny z komiksów stawiających na akcję czy heroiczne walenie złoczyńców po mordach. Piastowanie takiej pozycji wymaga reprezentowania wartości charakterystycznych dla Diany. Stąd Wonderka wpierw sięga po moc słów, zanim przejdzie do konkretnej akcji. Czy wychodzi to autentycznie i dobrze? I to jeszcze jak. Całość jest mocno przegadana. Nie zrażajcie się tym. W praktyce nie ma przytłaczającej ilości dialogów, a te które są, to są dobrze napisane.

Świat Diany nie mógłby istnieć bez panteonu greckich bóstw. I tu mamy ciekawy motyw. Diana opublikowała książkę, w której ględzi o swoich wartościach, pochodzeniu oraz epopeje o bóstwach. Większość Bogów ma w czterech literach, co Diana sobie poprztykała. Nie wszyscy. Materiał źródłowy wykorzystuje Ares. Jak? Nie zdradzę tego, ale podpowiem, że Rucka ukazał nam Boga Wojny od innej strony, niż dotąd. Ares, podobnie jak Diana, walczy za pomocą słów. Konspiracje z cienia, które namieszają bardziej, niż nie jeden otwarty konflikt.

Ambasada odhaczona, greccy bogowie również, coś jeszcze? A tak, pewna blond miliarderka, która z zazdrości chce zniszczyć Dianę i reprezentowane przez nią wartości. Przeciwniczka na wagę Luthora, która wykorzystuje zalegające fundusze na koncie, żeby przesunąć pionki na planszy niszczące bliskie wartości Dianie. Kolejny fajnie prowadzony motyw pełen zaskakujących plot twistów.

Drew Johnson i J.G. Jones wykonali kawał zajebistej roboty. Przyjemne i dopracowane rysunki, bez zbędnego kombinowania na płaszczyźnie boskiej – rysownicy podeszli w miarę autentycznie do tematu – przeciwnie do historii pisanej przez Azzarello, gdzie część bogów była zmodyfikowanymi stworzeniami lub innymi mutantami.

Poprzednie tomy „Bohaterowie i Złoczyńcy” chwaliłem od strony dodatków. Tu nie inaczej. Kolejna gruba porcja informacji, przy której można stracić poczucie czasu. Cenię takie smaczki i zachęcam każdego do ich lektury.

Czwarty tom kolekcji Hachette jest obowiązkową pozycją, jeśli jeszcze nie posiadacie tomów wydanych przez Egmont jakiś czas temu. Tak, omówiona historia jest dublem Egmontowskich wydań. Egmont zebrał cały run Rucki w 3 tomach – premiera ostatniego miała miejsce w czerwcu/lipcu.

Dziękujemy Hachette za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego. Więcej informacji o kolekcji znajdziecie na ich oficjalnej stronie.