Adventures of Superman: Jon Kent #2

Wrócił świat Injustice czyli „Adventures of Superman: Jon Kent #2” (spoilery + wrażenia)

Streszczenie komiksu:

Red Tornado (Lois z innej ziemi) odszukała Ultramana mordującego Kal-Elów. Na spotkanie z nim rusza Red Tornado, Val-Zod oraz Jon zabierający projektor do Strefy Widmo. Jon żegna się z matką i chłopakiem przed odejściem, obiecując powrót. Bohaterowie w sekundy docierają do nowej planety. Długo nie muszą szukać Ultramana, ponieważ pojawi się po chwili poważnie raniąc Red Tornado (przepołowił ją). Ogłuszony Jon opuszcza projektor, co przesądziło o losach jego towarzyszy. Ultraman wykorzystał chwilę nieuwagi Val-Zoda, żeby aktywować projektor i schwytać ich do Strefy Widmo. Pozostawił Jon, którego odparł atak. Między Jonem, a Ultramanem, wywiązała się nierówna walka. Jon zyskał przewagę po odblokowaniu elektrycznych mocy. Uderzenie było bardzo silne. Ultraman przyznał, że nikt tak potężnie go nie uderzył, co Jon.

Chłopak opadł z sił, co wykorzystał Ultraman chcąc zabrać Jona do „starego” wulkanu. Nie było mu to jednak dane. Za jego plecami pojawił się Superman z ziemi Injustice (czyli wiemy, gdzie trafiła trójka bohaterów). Clark nie okazuje litości Ultramanowi. Złapał go za głowę i skręcił kark, uśmiercając go tym samym na miejscu. Jednak wrogość okazał tylko Ultramanowi. Clark wzrusza się na widok Jona porównując jego oczy do Lois.

Wrażenia z komiksu:

Dawno, podkreślam, dawno nie czytałem tak emocjonującej zeszytówki. Zeszyt zdominowany jest szybkimi, krótkimi ujęciami akcji, ale jest w tym tyle zwrotnych i istotnych momentów, że nie sposób kamienną twarzą temu przyglądać się. Taylor zbalansował każdy element dostarczając solidny komiks z ostatnią stroną o mocnym wydźwięku. Nie mogę doczekać się dalszego rozwoju akcji. Tym bardziej, że Jon znalazł się w niekorzystnym położeniu. Chłopak po raz kolejny będzie miał problem z powrotem do domu.

Jedynym zastrzeżeniem do komiksu jest żywotność Ultramana. Za szybko Taylor pozbył się go. Nie jest to dla mnie przeciwnik ambitnego kalibru, ale mieliśmy tu tak dobrze zarysowany poziom zagrożenia (o dodatkowym, emocjonalnym ładunku dla Jona), że liczyłem na dłużej rozpisany wątek.