Absolute Power (Opinia po kilku zeszytach)
„Absolute Power” prezentuje się nieźle na tle wcześniejszych wydarzeń, choć nie obyło się bez pewnych „ale”.
Obecne wydarzenie w DC skutecznie buduje napięcie i konflikt, rozgrywając akcję na kilku frontach jednocześnie. Każdy z nich sensownie wprowadza motyw zagrożenia i trudnej sytuacji bohaterów. Świetnie zaplanowano również strukturę historii z dodatkowymi wątkami (tie-inami), które wprowadzają nowe elementy i poszerzają zakres konfliktu np. „Absolute Power: Task Force VII #2”, który ukazuje starcie Atlantydy z kolejnym robotem Amazo (niezłe ujęcie atakującego robota Amazo z armią rekinów). Czuć, że twórcy mają pełną kontrolę nad historią, umiejętnie zwiększając poziom zagrożenia, zarówno sytuacyjnego, fabularnego, jak i emocjonalnego np. Superman i Zatanna eksplorują mroczne zakamarki magicznego świata, Green Arrow prowadzi zagadkową grę jako sojusznik Amandy Waller, a Aquaman zmagał się z trudnościami pod wodą po utracie swoich podstawowych zdolności.
Wydarzenie oferuje więcej niż typowe starcia jednej strony z drugą. Szczególnie interesujący jest wątek Green Arrowa, który zaskakująco staje po stronie Amandy Waller, mimo dotychczasowych konfliktów. Jego działania podważają jego uczciwość i szkodzą innym bohaterom, co wpływa na zaufanie, jakim darzą go jego towarzysze. Jest jednak wyczuwalne, że za tymi decyzjami kryje się coś więcej, co nie jest jeszcze jasne na tym etapie opowieści. Przekombinowana sytuacja nabiera intensywności, dzięki pokazaniu pełnego wpływu na jego bliskich – jak choćby wspomniany brak zaufania innych bohaterów do przyjaciół Olivera, czy zmiana statusu Connora jako dzierżyciela tytułu Zielonej Strzały. Ten wątek rodzi najwięcej pytań i nie ukrywam, że jest moim ulubionym!
Postać Amandy Waller została dobrze rozwinięta przed wydarzeniem, co pozwala na dalsze pogłębianie jej w trakcie akcji. Jej działania powoli wymykają się spod kontroli, co stawia ją w niekorzystnym świetle, ale jednocześnie daje okazję do pokazania, jak radzi sobie w trudnych sytuacjach. Sojusznicy Waller, głównie roboty Amazo, również zyskują na głębi, gdy zaczynają kwestionować swoje działania – świetnie ukazane w „Absolute Power: Task Force VII #3”, gdzie jeden z robotów Amazo zaczyna zastanawiać się nad słusznością swoich decyzji po absorpcji mocy Alana Scotta (początek buntu maszyn, który odmieni oblicze wydarzenia?) ). Mniej satysfakcjonujący jest jednak „Rok Zerowy” Amandy Waller przedstawiony w „Absolute Power: Origins”. Choć historia jest nieźle napisana i dobrze podbudowuje postać, sposób jej opowiadania wydaje się wyrwany z kontekstu i nie do końca przekonujący w kontekście bieżących wydarzeń (czy potrzebowaliśmy dodatkowego tła dla dobrze znanej antagonistkami z jasnymi motywacjami?).
Najgorzej wypadają jednak starcia bohaterów, które są przedstawione skrótowo i chaotycznie. Mnogość postaci nie sprzyja klarowności walk, a brak współpracy między nimi sprawia, że wróg nie musi stosować oryginalnych strategii, wystarczy zwykła siła ognia. Walki są na tyle szybkie i nie kreatywne, że nie zostają w pamięci na dłużej i nie wywołują emocji (wyłącznie postrzał Supermana wywołał szum). Wątek odbierania mocy bohaterom również pozostawia wiele do życzenia, ponieważ brakuje spójności w jego wprowadzeniu i wyjaśnieniu – raz robot musi dotknąć bohatera, by odebrać moce, innym razem wystarczy samo pojawienie się w pobliżu, jak podczas ataku Amazo na Atlantydę.
Jesteśmy dopiero na wczesnym etapie wydarzenia, które na tym etapie prezentuje się ok. Mam nadzieję, że dalszy rozwój będzie jeszcze lepszy lub przynajmniej utrzyma obecny poziom. Potencjał jest wyraźny, tylko w którą stronę pójdzie?