WKKDC # 42 – Superman/ Batman: Wrogowie publiczni

Największą wadą Wielkiej Kolekcji Komiksów DC Comics jest jej dublowanie się z innymi wydawnictwami. Egmont w wielu przypadkach dość solidnie zaszachował Eaglemoss, ale brytyjskie wydawnictwo nie specjalnie się postarało jeśli chodzi o dobór tytułów do polskiej edycji serii. A było w czym wybierać- wszak DC posiada ogrom tytułów, które jeszcze nie ujrzały światła dziennego. Powyższa pozycja to wybitny przykład powtarzalności  WKKDC. Mimo to jest to tytuł godny uwagi i recenzji.

Superman i Batman to zdecydowanie najbardziej ikoniczne postaci DC. Często mówi się jeszcze o Wonder Woman, lecz nawet o sukcesie filmu z Gal Gadot w roli głównej nie jest ona tak szeroko rozpoznawalną postacią jak ci dwaj panowie. Między nimi jest jednak tak wiele różnic, że swobodnie mogliby znaleźć się po przeciwnych stronach barykady lub nawet należeć do innych uniwersów. Pełen światłych zasad Kal- el, ze swoim nieco niedzisiejszym kodeksem moralnym i posępny, nieodgadniony i pełen mroku Wayne są jednak wieloletnimi przyjaciółmi, ale jak to było między dwojgiem ważnych swego czasu rodzimych polityków, jest to szorstka przyjaźń.

Lex Luthor prezydentem. Można jedynie cieszyć się, że Joker nie jest jego zastępcą lub spikerem w Kongresie. Jak łatwo się domyślić miliarder z obsesją na punkcie Supermana użyje wszelkich środków, by uczynić z niego symbol największego zagrożenia. Szybko więc obrońca Metropolis staje się numerem jeden na liście wrogów USA, a na jego pelerynę czyha cała horda superzłoczyńców. Nie jest jednak sam- u jego boku staje Batman, który sam odkrywa nowe fakty na temat śmierci swoich rodziców. Panowie stają naprzeciwko ogromnej liczy łotrów, którzy teraz działają po osłoną Gwieździstego Sztandaru, a jakby tego było mało, będą musieli zmierzyć z Ligą Sprawiedliwości. Trzeba jednak przyznać, że Lex ma powód do takich działań. Nieracjonalny, populistyczny i nadmiernie oskarżycielski, a mianowicie wielki kawał kryptonitu zmierzający w stronę Ziemie. Rzecz jasna w stronę Supermana.

Zapyta ktoś- jakim cudem? Wszak duet ten stanowi fundamenty JL. Tutejszy skład pierwszego zespołu DC różni si,ę od tego standardowego. Na jego czele stoi Kapitan Atom, zaś jego nieformalnym zastępcą jest psychotyczny Major Force. Oprócz nich w załodze znajdują się tacy herosi jak Black Lightening, Green Lantern/ John Stewart czy Katana. Nie wszystkim podoba się to, co muszą robić i na ich sumienie liczyć mogą tytułowi bohaterowie. Ich podopieczni również nie zamierzają zostawić ich bez pomocy.

Jeph Loeb to zdolna twórca, co objawia się w tym tomie. Już pierwsza kadry wskazują na to, jaki dostaniemy sposób narracji. Loeb tworzy fabularnego przekładańca, w którym raz do głosu dochodzi Superman, a raz Batman. Podkreśla jeszcze bardziej to różnice między bohaterami, ale też prowadzi do pewnej konkluzji, mówiącej jasno, że mimo podziałów i innego światopoglądu, panowie walczą o to samo.

Ed Guinness przez lata nieco zmienił swój styl. Tutaj spotkacie mój ulubiony okres, łączący w sobie lekkość kreskówki z superbohaterskimi elementami, począwszy od wyolbrzymionych muskuł i damskich wdzięków, po ukazywanie bohaterów na boską miarę. McGuinness dobrze czuje się w potyczkach, ale największe robi dzieło nowego w tym czasie Toymana, będące remedium na zieloną zagładę z kosmosu.

Wydanie WKKDC jest najsolidniejszym spośród trzech, jakie ukazały się na rynku. Trzy zeszuytówki z Dobrego Komiksu i wydanie zbiorcze w miękkiej okładce z Egmontu nie mają szans z twardą okładką wpisującą się całość większej serii. Więc jeśli ktoś nie posiada żadnego z poprzednich wydań, niech sięga po te najświeższe. Sam, ominąwszy wydania Egmontu, je zakupiłem- wszak każdy wie, że dubel dublem, ale panoramka musi się zgadzać!