Liga Sprawiedliwości, tom 1: Totalność

Nowy rozdział w historii obrońców naszego świata. Scott Snyder przejmuje Ligę Sprawiedliwość kontynuując tym samym wątek zapoczątkowany w „Dark Nights Metal”.

Liga poznaje konsekwencje dotychczasowych wydarzeń. Na ziemię spada Totalność, którą zainteresowana jest nie tylko Liga, ale i Luthor, założyciel nowej formacji Legionu Zła. Nie jest to jednak zwykła szarpanina o kawałek mocy kosmicznej. Snyder idzie o krok dalej poszerzając dotychczasową wiedzę czytelnika dotyczącą fundamentów uniwersum DC. W historię zostaje wpleciony wątek 7 mocy, które dawniej władały wszystkim. Luthor chce sięgnąć po nie, aby uratować umierający wszechświat. Pobudki brzmią dobrze, ale jak wiemy nie ma on dobrych intencji.

Snyder narzuca dynamiczne tempo od pierwszych stron. Historię otwiera misja Ligi, a chwilę po niej zostajemy wrzuceni w konflikt z Luthorem. Cieszę się, że scenarzysta zwrócił Luthora na stronę bezprawia. W tej materii lepiej rysowany jest jego geniusz. Luthora poznajemy nie tylko od strony mastera zła ale przede wszystkim genialnego przywódcy i stratega. Uwierzcie, że w tak tragicznej sytuacji liga jeszcze nie była.

„Totalność” jest zdecydowanie lepszym tomem od „Metalu” pod kątem tempa akcji. Z jednej strony cały czas coś się dzieje, z drugiej tempo jest o wiele spokojniejsze, a każdy poruszony wątek poruszony w odpowiednim czasie. W „Metalu” Snyder napchał masę wątków, które bardzo szybko umierała śmiercią naturalną. Tu tak nie jest. Dzięki temu historia jest łatwiej przyswajalna, nawet dla osób, które nie znałyby wydarzeń z poprzednich części.

Scott rzucił nowe światło na fundamenty DC. Dowiadujemy się więcej o siłach rządzących na początku wszystkiego, odkrywamy nową barwę pierścieni mocy, poznajemy moc przeciwną do speed force. Snyder opracował wszystko należycie i wprowadzone przez niego wątki mają sens. Nie odczułem aby któraś z poruszonych kwestii została wymyślona na kolanie.

Nad rysunkami pracowało trzech artystów z Jorge Jimenzem na czele. Artyści świetnie zrozumieli się ze scenarzystą serwując masę dynamicznych rysunków idealnie oddających ducha wątkom. Kreska nie gubi detali podczas dynamicznych ujęć. Zwróćcie szczególną uwagę na twarze bohaterów podczas potyczek. Wiarygodnie odzwierciedlona mimika doskonale ukazała emocje szargające bohaterami.

Liga Sprawiedliwości: tom 1” jest bardzo dobrą pozycją skierowaną nie tylko do fanów „Dark Nights: Metal” czy Snydera. Pozycja jest dobrym startem dla osób chcących wkręcić się w przygody Ligi Sprawiedliwych. Znajomość poprzednich wydarzeń nie jest wymagana ponieważ Snyder kilkukrotnie przytacza najważniejsze fakty. Scott bombarduje nas masą akcji oraz nowymi faktami. Nie jest to jednak problematyczne ze względu na dobrze prowadzoną narrację.