Batman: Hush t.1

Wielka Kolekcja Komiksów DC ruszyła ! 🙂 I to nie lada tytułem, bo chwalonym i uznanym przez fanów komiksem „Batman: Hush”. Rynek komiksowy się rozrasta i to co było kiedyś jedynie mrzonką, dziś leży na półce i cieszy oko. Wydarzenie, jakim jest wydanie przez Eaglemoss WKKDC może mięć wpływ równie wielki co konkurencyjna seria Hachette. Kolejne lata dla komiksu będą zapewne tłuste, w przeciwieństwie do portfeli ich odbiorców 😀 .

Historia zaczyna się z przytupem. Batman ratuje syna jednego z biznesowych potentatów Gotham. Za wszystkim stoi Killer Croc, a na dodatek finisz urozmaica, kradnąc okup, Catwoman. Streszczając- standardowa noc w Gotham. Komuś jednak zależy, aby Selina nie została schwytana i w brutalny sposób przerywa pościg. Ale to dopiero wierzchołek góry lodowej.

W międzyczasie do miasta przybywa wieloletni przyjaciel Bruce’ a, można wręcz rzec, że przybrany brat. Doktor Thomas Elliot tym zjawia się w naprawdę porę, gdyż po fatalnej gonitwie za pewną kotką ze skłonnościami kleptomańskimi, tylko jego chirurgiczna wirtuozeria jest w stanie sprawnie poskładać nietoperzowe kości. Przy okazji obaj panowie popadają w nostalgię.

Kluczowym elementem są tutaj oponenci Mrocznego Rycerza- wspomniany Killer Croc, Poison Ivy czy Harley Quinn. Teoretycznie wszystko jest z nimi w porządku, jeśli można użyć tego określenie wobec człeko- gada, roślinnej panny i ukochanej Jokera. Coś jest jednak nie na miejscu. Złoczyńcy zachowują się jak zwykle, lecz drobne szczegóły sprawiają, że wrodzona podejrzliwość Wayne’ bije na alarm. Słusznie ostrzegając, że to nie kolejne ekscesy przestępczej ferajny Gotham.

Scenariusz Jepha Loeba ilustruje Jim Lee.  Rysownik ten potrafi  zachować równowagę między indywidualnym stylem, a znakomitą techniką. W „Hushu” warte uwagi są wszelkiej maści potyczki i retrospekcje z wspólnych, szczenięcych lat Eliiota i Wayne’ a. No i ten majestat i rozmieszczenie postaci w kadrze. Tak potrafi tylko on.

Niektórzy kręcą nosem, że występuje tu takie przeładowanie postaci. Że intryga jest w pewnym momencie przewidywalna, a sama akcja zaczyna wyprzedzać samą siebie. Sądzę jednak, że ilość bohaterów jest magnesem, zaś nadmierne komplikowanie historii kolidowało by z dynamiczną akcją i powodowało by lekki zawrót głowy. „Batman: Hush” to idealne otwarcie serii. Zarówno dla weteranów komiksu, jak i dopiero go poznających.

PS: Ogromny ukłon w stronę wydawnictwa Eaglemoss. Mimo, iż nie jest ono wyłącznie komiksowym wydawcą, wie jak wziąć się za temat. Znana z góry lista tytułów, lepszy kontakt z konsumentem i mały bonus dla miłośników oldchool’ u. Co tom wydawca dorzuca historyczny zeszyt związany z daną postacią. W „Hush’u” pojawia się pierwszy zeszyt z udziałem Batmana z roku 1939. Znakomite studium, jak zmienił się nie tylko Batman, ale całe medium komiksowe. I od razu napominam różnorakich hejterów. Był rok 1939. Wtedy superbohater nie był gwarantem wysokiej sprzedaży, a rysownicy prezentowali nieco inną technikę.

Dziękujemy wydawnictwu Eaglemoss za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego  wydane w ramach Wielka Kolekcja Komiksów DC Comics.
Informacje o egzemplarzu znajdziecie na oficjalnej stronie wydawnictwa Eaglemoss. Zachęcamy do składania zamówień na prenumeraty. Dzięki temu możecie liczyć na tańsze ceny tomów oraz wyjątkowe dodatki tematyczne.