Batman: Maska Batmana / Batman: Mask of the Phantasm (1993) – Recenzja

Batman: Maska Batmana” to pierwsza pełnometrażowa animacja w dorobku DC Comics, która aż do 2016 roku i „Zabójczego Żartu” była jedyną animacją o Batmanie która zawitała do kinowych sal.  Na reżyserskich stołkach zasiedli Bruce Timm oraz Eric Radomski a za scenariusz odpowiadali Alan Burnett, Paul Dini, Martin Pasko i Michael Reaves. Jest to również pierwszy film, którego akcja odgrywa się w świecie wykreowanym przez serial Batman: The Animated Series, czyli DC Animated Universe.

Bruce Wayne dopiero zaczyna swoje samowolne działania w Gotham (jeszcze nie jako Batman), i choć osiąga już pierwsze sukcesy nie potrafi sprawić, by przestępcy czuli przed nim strach. Podczas jednej z wizyt „u rodziców” na gothamskim cmentarzu Bruce poznaje córkę innego biznesmena – Andreę Beaumont. Młodzi szybko wpadają sobie w oko i zakochują się w sobie, ale Bruce’a ciągle prześladuje poczucie misji i słowo dane tragicznie straconym rodzicom. Ostatecznie postanawia on oświadczyć się Anderi, porzucić pomysł oczyszczania miasta na własną rękę i zaoferowania ogromnej dotacji miejskiej policji. Kiedy wszystko wskazuje na to, że Bruce osiągnie szczęście, Andrea wraz z ojcem w ciągu jednej nocy zmuszeni są do upłynnienia swojego kapitału i ucieczki do Europy przed oprychami z którymi ojciec Anderi robił interesy. Wściekła na ojca Andrea zostawia Bruce’owi list, a zrozpaczony młody Wayne ostatecznie przeistacza się w Batmana.

Te wydarzenia są zaledwie wprowadzeniem, które poznajemy przez całość trwania filmu, gdyż produkcja ma nielinearną strukturę akcji. Dziesięć lat później Bruce jest już zaprawionym w trudach walki Batmanem, któremu policja jednak jeszcze nie ufa. W Gotham pojawia się tajemnicza zamaskowana postać używająca śmiercionośnego arsenału, zabijając wysoko postawionych gangsteró. Działania przypominającego kostuchę Phantasma (bo tak tytułuje się ów łotr) i oskarżenia radnego Arthura Reevesa przykuwają uwagę opinii publicznej do Batmana, który zaczyna być obwiniany o dokonane morderstwa, mimo starań komisarza Jima Gordona by zapewnić ludzi o niewinności Mrocznego Rycerza. Wkrótce, przekonana do tego, że to Batman jest mordercą, mafia zatrudnia człowieka który już nieraz mierzył się z Zamaskowanym Krzyżowcem i napsuł mu krwi – Jokerem. Książe błaznów z Gotham wkrótce dowiaduje się, że to nie Batman stoi za morderstwami, a Phantasm zamierza zapolować również na niego. Wkrótce miasto zamienia się w pole bitwy pomiędzy Batmanem, Phantasmem, Jokerem i policją, gdzie każdy próbuje pozbyć się reszty jako pierwszy.

Choć film jest stand-alonem (stanowi osobną historię) i jego historia nie jest kontynuowana w telewizyjnej produkcji, rzuca on nowe światło na origin tej kochanej przez nas Batmana i tragizm postaci którą pamiętamy z dzieciństwa. Każdy zna historię o osieroconym chłopcu, który przysiągł duszom swoich rodziców że pomści ich śmierć i zaprowadzi w mieście porządek (co zostało również przedstawione w innym świetle w niedawnym komiksie „Batman: Jestem Samobójcą”) ale przedstawienie go jako człowieka, który podniósł się z tych emocjonalnych kolan, żeby potem ponownie odebrać mu ukochaną osobę z którą planował resztę życia sprawia, że i tak skomplikowana postać nabiera kolejnej głębi. Przykładowo, w filmie jest bardzo mocna scena podczas której Bruce pada przed grobem rodziców na kolana i błaga ich o wybaczenie, czując się winny z powodu bycia szczęśliwym z Andreą. Bruce jest zdezorientowany, nie wie co czuć i co robić bo jak to mówi sam Bruce, nie spodziewał się, że jeszcze kiedyś odnajdzie szczęście. Do tej pory ekranowe produkcje serwowały nam śmierć Wayne’ów, po czym następowała przerwa w życiorysie Bruce’a aż do momentu gdy już przywykł to rogatej maski i czarnego płaszcza. „Maska Batmana” jako pierwsza pokazała nam przemianę głównego bohatera w tego kim ostatecznie się stał. Kolejną produkcją było dopiero „Batman: Początek”, które zadebiutowało dopiero 14 lat później.

Czym „Maska Batmana” jednak wygrywa z każdą inną adaptacją Batmana jest to, że pokazuje najbardziej kompletną wersję zarówno naszego herosa jak i przedstawionego świata. Mroczny Rycerz jest tutaj zarówno wojownikiem jak i detektywem. Film miejscami jest mroczny, ciężki i ukazujący psychikę głównych bohaterów ale nie brakuje w nim też rakietowych plecaków i zabójczych pułapek. Dzięki temu, że nieraz potrafi przełamać konwencję sceny czymś zupełnie niespodziewany, czuć komiksowość opowieści w najlepszym tego słowa znaczeniu. Sama historia natomiast jest na prawdę dobrą i solidną tajemnicą do rozwikłania, z tropami i poszlakami rozsianymi przez cały film. „Robotę robi” tutaj również klasyfikacja wiekowa PG filmu. W odróżnieniu do serialu, pokazywane są krew, śmierć, czy wybite zęby latające w powietrzu.

Nie ma się też co dziwić, że produkcja tak bardzo przypomina telewizyjny serial. Odpowiedzialni byli za nią Ci sami ludzie (Timm i Dini), a w samym filmie grają Kevin Conroy (Batman), Mark Hamill (Joker), Efrem Zimbalist Jr. (Alfred), Bob Hastings (komisarz Gordon) oraz Robert Costanzo (detektyw Bullock). Pokusiłbym się o stwierdzenie, że jest to odcinek zrobiony z większym budżetem, co pozwala na wydłużenie go do 75 minut i dopracowania animacji, które w porównaniu do serialu wyglądają znacznie lepiej, zachowując przy tym swój styl. „Batman: The Animated Series” słynie z odcinków stanowiących odrębne zamknięte historie, więc „Maska Batmana” wstrzela się idealnie w ten trend.

Niestety w wynikach finansowych film nie popisał się i nie zarobił na siebie. Winą obarczyć tutaj należy dwa czynniki. Film miał premierę 25 grudnia, czyli w pierwszy dzień Świąt Bożego Narodzenia. W pierwszym tygodniu projekcji zbiera się największą część udziałów, więc w czasie, gdy to rodziny spotykają się czasem raz do roku w pełnym gronie nie było po prostu komu pójść do kina. Drugim gwoździem to finansowej deski tego filmu jest całkowicie zepsuta promocja filmu. Nie mówiono o nim zupełnie nigdzie, a sam zwiastun filmu na VHS pokazywał Batmana okładającego oprychów, zupełnie nie zwiastując dzieła, które mieliśmy otrzymać.

Film ten zasługuje na miejsce obok „Batmana” z 1989 roku, „Mrocznego Rycerza” i (wg. części fanów) „Batman V Superman: Świt Sprawiedliwości”, jednak w porównaniu do tych poprzednich słyszało o nim względnie niewiele osób. Dlatego proszę Was, żebyście jak tylko będziecie mogli sami go obejrzeli. Gwarantuję, że przypadnie Wam do gustu. W ten sposób może „pocztą pantoflową” uda się przywrócić „Masce Batmana” drugą młodość. Tym bardziej, że w lipcu tego roku w końcu doczekaliśmy się wydania Blu-ray tego świetnego dzieła.

OCENA: 10/10